Apple Facebook Google Microsoft badania bezpieczeństwo patronat DI prawa autorskie serwisy społecznościowe smartfony

"Zniesławienie jest gdzieś tam", czyli jak (nie) straszyć blogera

05-11-2013, 15:06

Komentarze pod tekstem są zniesławiające, więc proszę usunąć cały artykuł - żądanie w takim stylu skierowała do blogera kancelaria prawna, działająca w imieniu opisanej przez niego firmy. Powiedzmy szczerze, to nie jest zdrowa praktyka.

Polska jest krajem, który potrafi ukarać więzieniem za słowa. O tym absurdzie pisaliśmy zaledwie wczoraj, wspominając, że policja szuka autorów 26 komentarzy w lokalnym serwisie.

Teraz do naszej redakcji dotarła inna, ciekawa informacja. Kancelaria prawna żąda od blogera skasowania krytycznego artykułu o pewnej firmie. Dlaczego? Bo niektóre komentarze pod tym artykułem mogą być zniesławieniem. Ciekawe, prawda?

Usunąć artykuł z powodu komentarzy?

Opiszmy sprawę dokładniej. We wrześniu Tomasz Smykowski, programista i dość znany bloger, opisał na blogu Polishwords, jak otrzymał ofertę pewnej firmy, która przedstawiała się jako Agencja Wspierania Rozwoju Interaktywnego. Firma w taki sposób konstruowała przekaz do klientów, że można było odnieść wrażenie, jakby była to instytucja państwowa pomagająca firmom.

Tomasz Smykowski opisał swoje spostrzeżenia na temat oferty. Nie zrobił tego nawet zbyt ostro. Właściwie ograniczał się do spostrzeżenia, że oferta pewnej firmy może robić wrażenie, iż pochodzi od jakiejś szczególnej agencji. 

Minął wrzesień, minął październik... nikt ze wspomnianej firmy nie kontaktował się z blogerem, nikt nie wysłał do niego prośby o sprostowanie. Wreszcie odezwała się do niego kancelaria prawna, która twierdzi, iż reprezentuje właściciela opisanej przez niego "agencji".

"Zniesławienie jest gdzieś tam"

Przedstawicielka kancelarii prawnej zażądała usunięcia artykułu na temat firmy wraz z komentarzami. Oto jak uzasadniła żądanie:

Otóż nie ulega wątpliwości, iż komentujący, swymi wypowiedziami zniesławili mojego Mocodawcę, tym samym naruszając jego dobre imię (...) Ponadto przedmiotowe komentarze bez wątpienia naruszają dobra osobiste mojego Mocodawcy (...) żądam natychmiastowego zaprzestania naruszania dóbr osobistych (...) poprzez usunięcie artykułu wraz z komentarzami zamieszczonymi na Państwa portalu internetowym.

Cały e-mail od kancelarii znajdziecie w tekście Tomasza Smykowskiego pt. Agencja Wspierania Rozwoju Interaktywnego chce, żebym usunął artykuł i komentarze

Hmmm... usunąć artykuł, bo komentarze są zniesławiające? To bardzo ciekawe. Co więcej, Tomasz Smykowski twierdzi, że w e-mailu od kancelarii nie było żadnej informacji na temat tego, co dokładnie w komentarzach jest treścią zniesławiającą. Żądanie kancelarii prawnej można zamknąć w zdaniu: "proszę usunąć artykuł, bo... zniesławienie jest gdzieś tam".

Dziennik Internautów wysłał swoje pytania do kancelarii prawnej, która zwróciła się do Tomasza Smykowskiego. Bardzo zainteresowała nas praktyka żądania usunięcia artykułu, bo jakieś nieokreślone komentarze pod nim są zniesławiające.

Coraz powszechniejsza praktyka

Od siebie dodam, że tego typu zachowanie jest coraz częstsze, choć nie obserwowałem go u prawników.

Ja też często dostaję prośby o usunięcie tekstów, bo "zawierają nieprawdziwe informacje", choć autorzy próśb nie potrafią wskazać, co jest nieprawdą. Jestem też przyzwyczajony do tego, że grozi mi się odpowiedzialnością ze słynnego artykułu 212 kodeksu karnego. Nigdy jednak osoba grożąca mi procesem nie przysłała do naszej redakcji żądania opublikowania sprostowania.

Zdarzyło mi się nawet, że pewna firma groziła mi procesem za opublikowanie jakiegokolwiek artykułu na jej temat. To było szczególne zabawne. Ta sama firma groziła mi odpowiedzialnością za naruszenie jej regulaminu (sic!), choć wcale nie korzystałem z jej usług. 

Oczywiście różne firmy mogą próbować zastraszać dziennikarzy i blogerów. Robią to często, powołując się na złą sławę artykułu 212, który faktycznie jest niebezpiecznym reliktem totalitaryzmu. Co najgorsze, czasem udaje im się wstrzymać publikacje na swój temat.

Zastrzeżenia etyczne

Przypadek Tomasza Smykowskiego pokazuje coś jeszcze. Już nie tylko firmy, ale i prawnicy działający w ich imieniu próbują stosować podobne metody. Żądają usuwania całych artykułów, bo "gdzieś tam", w jakimś legendarnym komentarzu może być zniesławienie. Nie potrafią lub nie chcą wskazać konkretów. Moim osobistym zdaniem takie działanie jest wątpliwe etycznie. Nosi znamiona zastraszania, a narzędziem do tego jest autorytet określonej grupy zawodowej, w tym przypadku prawników. 

Sonda
Czy prawnicy powinni grozić pozwem za zniesławienie bez wskazania spornej treści?
  • tak
  • raczej tak
  • raczej nie
  • nie
wyniki  komentarze

Odnotowując ten problem, pozwolę sobie na małą poradę dla blogerów, właścicieli forów i innych internautów publikujących treści w sieci. Jeśli ktoś żąda od was usunięcia treści rzekomo zniesławiającej inną osobę, nie wpadajcie w panikę. Zawsze pytajcie o to, co dokładnie jest zniesławieniem. Nie musicie ślepo wierzyć, że "zniesławienie jest gdzieś tam".

Oczywiście to nie oznacza, że nie zalecam Wam ostrożności. Polskie prawo ma wiele wad, a artykuł 212 jest jedną z nich.

Uwaga: Artykuł był edytowany. Dodano link do tekstu Tomasza Smykowskiego

Czytaj także: Kodeks karny pomaga internetowym naciągaczom, dzięki artykułowi 212


Aktualności | Porady | Gościnnie | Katalog
Bukmacherzy | Sprawdź auto | Praca


Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.

              *