Apple Facebook Google Microsoft badania bezpieczeństwo patronat DI prawa autorskie serwisy społecznościowe smartfony

Wraca problem odlotowej inwigilacji, czyli PNR

14-07-2015, 12:18

Czy szczegółowe dane o Tobie i Twoich podróżach powinny trafić do specjalnej bazy tylko dlatego, bo leciałeś poza UE? W przeszłości Parlament Europejski sprzeciwił się takim rozwiązaniom, ale pomysł powrócił i trzeba będzie do niego podejść po raz drugi.

Osoby zainteresowane tematyką ochrony danych i prywatności dobrze wiedzą, co oznacza termin PNR, czyli Passenger Name Record. Chodzi o rejestr, w którym zachowywane są dane pasażerów linii lotniczych. Nie chodzi tutaj wyłącznie o nazwiska czy adresy. Mogą być zapisywane informacje o tym, jak płacimy, kto dokonał za nas rezerwacji, jakie mieliśmy specjalne życzenia lub jakie nietypowe zachowania mogliśmy prezentować (np. nie stawiliśmy się na lot). 

Żegnaj PNR, witaj PNR!

Wspominaliśmy już w Dzienniku Internautów o porozumieniu pomiędzy USA i UE w sprawie PNR. Wspominaliśmy też o unijnej dyrektywie w sprawie PNR, która miała stworzyć unijny system zbierania i analizowania danych o podróżnych. W roku 2013 Europosłowie potrafili wyrazić sprzeciw wobec takiego pomysłu, ale debata na temat PNR została wznowiona po atakach na Charlie Hebdo. Obecnie projekt dyrektywy o systemie PNR jest przedmiotem prac Parlamentu Europejskiego. Jutro będzie się nim zajmować komisja ds. wolności obywatelskich (LIBE).

Jak ma działać nowy system? Otóż linie lotnicze mają przekazywać dane pasażerów do specjalnych jednostek, które z kolei będą udostępniały dane służbom. Te jednostki będą też analizować zbierane dane, przekazując służbom wnioski w tym zakresie. Działanie systemu dobrze ilustruje poniższa infografika, przygotowana przez Fundację Panoptykon (można kliknąć by powiększyć).

 Infografika na temat PNR

Dane pasażerów mają być w pełni dostępne przez 30 dni. Potem zostaną "zanonimizowane", ale zostaną zachowane w bazie na 5 lat. 

Tak to wszystko ma działać. Teoretycznie ten system powinien pozwolić na wyłapywanie terrorystów i groźnych przestępców. Ściganie terrorystów jest ważne, nikt tego nie neguje. Dlaczego zatem pomysły dotyczące PNR od lat denerwują obrońców prywatności? Są trzy zasadnicze powody. 

Po pierwsze - dowody efektywności

Jeśli już masowo przetwarzamy dane obywateli i traktujemy każdego jako potencjalnego terrorystę, powinniśmy mieć pewność, że to działanie naprawdę służy walce z terroryzmem. To jest taka ogólna zasada inwigilacji w społeczeństwach demokratycznych. Można inwigilować. Tak, można, ale ta inwigilacja musi czemuś służyć.

Problem w tym, że jak dotąd nie przedstawiono mocnych dowodów na to, że PNR przyczynia się do efektywnej walki z terroryzmem. Oczywiście możemy teoretycznie zakładać, że PNR pomaga służbom, ale... czy naprawdę pomaga? A może nawet przeszkadza, bo służby toną w morzu niepotrzebnych danych? W tej kwestii potrzeba więcej analiz i dowodów.

Politykami wprowadzającymi takie systemy jak PNR często kierują emocje. Po atakach na Charlie Hebdo wróciło zainteresowanie lotniczą inwigilacją. Tylko czy atak dałoby się powstrzymać takim rejestrem?

Po drugie - nie chciałeś schabowego? Nie polecisz!

Jak już wspomnieliśmy, dane z systemu PNR mają być analizowane w celu wyłapywania ludzi potencjalnie niebezpiecznych. To oznacza, że jakiś system na podstawie informacji o Tobie ma określać, czy przypadkiem nie jesteś terrorystą. Pomyślmy... nie chciałeś jeść schabowego, zabierasz zwykle mało bagażu, masz dziwne nazwisko, dziwnym trafem latasz zawsze tym samym modelem samolotu i wybierasz to samo miejsce. Hmmm... może to świadczy o zamiarze przeprowadzenia zamachu? 

Brzmi to wszystko absurdalnie, ale wyciąganie wniosków o ludziach na podstawie ich danych zawsze stwarza ryzyko pewnych błędów. Może się okazać, że pewne osoby będą zawsze uważniej kontrolowane, bo przecież nie zachowują się jak wzorcowy obywatel. 

Sonda
Czy wierzysz, że PNR może mieć duże znaczenie dla walki z terroryzmem?
  • tak
  • nie
  • trudno powiedzieć
wyniki  komentarze

Po trzecie - dane to pokusa

Problem retencji danych w Polsce pokazał wyraźnie, że jeśli służby mają dostęp do jakichś danych, będą z tego dostępu korzystać. Niekoniecznie będą z niego korzystać w takim celu, do jakiego ten system stworzono. Musimy oczywiście ufać w pewnym stopniu swoim służbom, ale bezpieczniej jest im ufać wówczas, gdy nie mają one narzędzi wykraczających poza te niezbędne. Poza tym przydałby się jakiś nadzór nad służbami, a akurat w Polsce go nie ma (zob. Nie ma prawdziwego nadzoru nad polskimi służbami specjalnymi - stwierdza NIK).


Aktualności | Porady | Gościnnie | Katalog
Bukmacherzy | Sprawdź auto | Praca


Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.

              *              



Ostatnie artykuły:

fot. HONOR








fot. Freepik



fot. ING