Apple Facebook Google Microsoft badania bezpieczeństwo patronat DI prawa autorskie serwisy społecznościowe smartfony

"Wkręceni" i zatrzymania sprzętu: Policjanci znów proponowali ugody? Niedobrze

15-10-2015, 13:15

Z powodu udostępniania filmu "Wkręceni" policjanci weszli do domów i zabezpieczyli ok. 1000 komputerów. Z naszych informacji wynika, że policjanci mogli także proponować kontakt z kancelarią w celu ugodowego załatwienia sprawy. Po raz kolejny stróże prawa zachowują się jak agenci od zawierania ugód pod niemałą presją. Bardzo niepokojące.

Wczoraj w Dzienniku Internautów pisaliśmy o działaniach prokuratury ze Świdnicy, która zleciła zatrzymanie ok. tysiąca komputerów w związku z udostępnianiem w internecie filmu "Wkręceni". Zawiadomienie zostało złożone przez Studio Filmowe Interfilm sp. z o.o z siedzibą w Warszawie.

Samo zatrzymanie tak wielu komputerów jest zastanawiające. Prokuratura będzie musiała przeanalizować masę materiału. Zatrzymanie tak wielu maszyn sugeruje, że posiadacze komputerów nie odzyskają ich szybko. Pytanie brzmi, czy te osoby naprawdę udostępniały film? Nawet jeśli tak, nie w każdym przypadku uda się to udowodnić. Rozmawiałem już z osobą, która np. nie posiada sprzętu, jakiego używała rok temu (do nielegalnego rozpowszechniania „Wkręconych” miało dojść w czerwcu 2014 roku). Są również takie osoby, które np. wyjechały i nie można było zatrzymać ich sprzętu.

Znów policjanci proponują ugodę

Nie to jest jednak najciekawsze. Dotarła do mnie informacja o tym, że w czasie zatrzymań sprzętu w związku z udostępnianiem "Wkręconych" policjanci mogli proponować właścicielom sprzętu kontaktowanie się kancelarią w celu zawarcia "ugody".

Nie jest to pierwszy raz gdy słyszę o czymś podobnym. Już w marcu Dziennik Internautów opisywał podobny przypadek - policjanci przyszli po sprzęt i jednocześnie zaproponowali zawarcie ugody przez konkretną kancelarię. 

Takie zachowanie policjantów jest wysoce niepokojące. Owszem, muszą oni zatrzymać sprzęt, ale ich uczestniczenie w proponowaniu ugody może wzbudzać poważne zastrzeżenia. Wygląda to trochę tak, jakbyśmy zamiast państwowej policji mieli prywatną służbę na usługach producentów filmowych. Nawet przedstawiciele Komendy Głównej Policji przyznawali w rozmowie z DI, że policjanci nie powinni do tego stopnia angażować się w te sprawy.

Kolejny taki przypadek Dziennik Internautów opisał w maju. 

- Policjant zostawił adres i numer telefonu do kancelarii, która zajmuje się tą sprawą. Powiedział, że tu chodzi tylko o pieniądze i trzeba spróbować się dogadać - powiedział nam nasz informator.

Autorytet policji wspiera "ugody"

Teraz mamy zatrzymania w związku z udostępnianiem filmu "Wkręceni". Najwyraźniej przy tych zatrzymaniach policjanci też doradzają kontakt z kancelarią. Ja dowiedziałem się o jednym takim przypadku, choć z niepewnego źródła (tzn. od osoby całkowicie anonimowej, której tożsamości nie byłem w stanie potwierdzić).

O innych takich przypadkach dowiedział się Bogusław Wieczorek, radca prawny i autor bloga Własność Intelektualna w Praktyce. W rozmowie z DI Bogusław Wieczorek przyznał, że po raz pierwszy o takim przypadku dowiedział się w sierpniu. 

Spytałem Bogusława Wieczorka o jego zdanie na temat takiego zaangażowania Policji. 

- Jeśli chodzi o moją ocenę tej sytuacji - w zasadzie takie działania wykraczają poza cele, do których Policja została powołana. Jednak w niektórych przypadkach nakłanianie do wzajemnego kontaktu pokrzywdzonego i potencjalnego sprawcy przestępstwa może być korzystne, a Policjant - w takim przypadku występujący trochę w charakterze mediatora - może doprowadzić do ugodowego zakończenia sprawy. Ale to raczej mówimy o przypadku kłótni sąsiedzkiej, czy innych - raczej błahych sytuacjach. Tutaj jest sytuacja inna - Policjant przekazuje kontakt do podmiotów gospodarczych, które ze zwalczania piractwa uczyniły główny przedmiot działalności - nierzadko stosując przy tym wątpliwe pod względem etycznym narzędzia. Do kontaktu jest zachęcana osoba, która w sprawie nie ma statusu podejrzanego, nie została nawet przesłuchana. Trochę 'z zaskoczenia' - w drzwiach staje Policja, zabiera komputer i radzi kontaktować się w tej sprawie z konkretną firmą. Autorytet Policji - i konkretne działanie w postaci zabrania sprzętu do badania nawet na wiele miesięcy - są w takim przypadku wykorzystywane do wzmocnienia "propozycji ugodowej" - wyjaśnia Bogusław Wieczorek. 

Dodam w tym miejscu od siebie, że w jednym ze znanych mi przypadków (już nie dotyczącym "Wkręconych) osoba, której komputer zatrzymano, zdecydowała się na ugodę, mimo iż nic nie zrobiła! Ta osoba chciała tylko szybko odzyskać swój komputer. To jest kolejny powód, dla którego takie działanie policji jest kontrowersyjne. W dzisiejszych czasach zabranie komuś komputera to jest poważny problem. Ludzie pracują przy komputerach, mają na nich owoce swojej pracy, używają ich by korzystać z usług bankowych. Są osoby gotowe do ugody tylko ze strachu przed zabraniem komputera.

Na swoim blogu Bogusław Wieczorek zwraca uwagę na trudną sytuację prawną osób, którym zabrano komputer. Te osoby nie mają w zasadzie żądnego statusu w postępowaniu karnym. Są jedynie posiadaczami rzeczy, które mogą stanowić dowód w sprawie. 

Czy przyjdą także do Ciebie?

Zatrzymania sprzętu zwykle mają mocne oddziaływanie zastraszające i skwapliwie wykorzystują to różni prawnicy-antypiraci. Pod wczorajszym tekstem na temat zatrzymań już pojawił się komentarz sugerujący, że "wejdą po resztę komputerów". Miało to chyba sugerować, że wszyscy, którzy dotychczas dostali jakieś pisma, powinni się bać.

Oczywiście zatrzymania komputerów wystraszyły osoby, które w przeszłości otrzymały pisma od różnych kancelarii zajmujących się ściąganiem wpłat za rzekome piractwo. Wiem o tym, bo dostałem od wczoraj wiele e-maili od takich osób. 

Z moich obserwacji wynika, że osoby otrzymujące pisma z wezwaniami do ugody rzadko kiedy goszczą u siebie policjantów. Częściej słyszałem o sytuacjach, gdy wizyta policji była niespodziewana. Czasem zdarzało się, że to policjant proponował ugodę. Osobiście odnoszę wrażenie, że po prostu zmienia się obraz copyright trollingu w Polsce. Teraz pokrzywdzeni producenci filmów najwyraźniej liczą na zatrzymania komputerów i proponują ugody pod większą presją. Wysoce kontrowersyjnym elementem takich działań jest wykorzystywanie policji do proponowania ugody.

W tych przypadkach, gdzie rozsyłano pisma z wezwani zdarzało się, że atakowane były osoby niewinne. Czy może się zdarzyć, że osobie niewinnej zostanie zabrany komputer? Odpowiem brutalnie - to się zdarza i wiem o tym nie od dziś. Znam nawet przypadek osoby, której oddano komputer po dwóch latach, a na tym komputerze nie znaleziono dowodów naruszeń. Zabawna sytuacja prawda? Obywatel został de facto ukarany za to, że nic nie zrobił. To poważny problem. 

Zatrzymania to nie nowość

Pewien komentujący pod wczorajszym tekstem próbował sugerować, że krytykowanie copyright trollingu doprowadziło do obecnej sytuacji. Krytykowano rozsyłanie pism, więc teraz wchodzą do domów. Czy naprawdę to tak działa? 

Nie. Zatrzymywanie sprzętów zdarzało się znaczenie wcześniej, równolegle z rozsyłaniem pism. W przypadku każdego postępowania wiele zależy od decyzji prokuratora. W historii działań antypirackich niejedno podobne postępowanie umorzono i w tych postępowaniach nikt nie będzie dokonywał zatrzymań. Świdnicka prokuratura wybrała inny wariant - masowe zatrzymania. Tylko od prokuratora zależy, czy tak się to potoczy.

To prawda, że zatrzymania sprzętu są wyjątkowo uciążliwe. Próbowałem w przeszłości pytać o ten problem Rzecznika Praw Obywatelskich i także Prokuraturę Generalną. Obiecywano mi wyjaśnianie sprawy, ale potem była cisza.  

Czy płacić za ugodę? A może zażalenie?

Czy jeśli już przyjdą po komputer, warto przystać na ugodę? W komentarzach pod wczorajszym tekstem błędnie sugerowano, że Dziennik Internautów namawiał do niepłacenia i obiecywał, że policja nie wejdzie do żadnego mieszkania. Ten kto to pisał albo nie czytał naszych tekstów, albo ich nie zrozumiał, albo był zwyczajnie złośliwy.   

Wszystko zależy od tego, czy ktoś naprawdę udostępniał film. Jeśli popełniłeś akt piractwa i ktoś proponuje Ci ugodę, masz prawo na tę ugodę przystać. To oczywiste. Decyzja należy do Ciebie. Możesz również znaleźć sobie prawnika i przedyskutować z nim swoją sytuację, szczególnie jeśli warunki ugody wydają Ci się nieuczciwe. 

Może się też zdarzyć, że nic złego nie zrobiłeś a jednak dostałeś pismo lub zabrano Ci komputer. W takich przypadkach przystawanie na ugodę jest czymś, czego bym nie doradzał. Nie warto płacić tylko "dla świętego spokoju" bo wbrew pozorom nie chodzi tylko o pieniądze.  

Przystanie na ugodę wymaga najczęściej przyznania się do przestępstwa. Nie jest dobrym pomysłem przyznawanie się do przestępstwa, którego się nie popełniło. Poza tym płacenie "dla spokoju" jest tylko napędzaniem mało etycznego biznesu. Znam osoby, które dostały już po kilka pism od tzw. "trolli prawnoautorskich". Znam takich, którzy zawarli jedną ugodę, a potem dostali pismo w związku z innym filmem. Zapłacenie kilkuset złotych prawnikowi-antypiratowi wcale nie czyni odpornym na zatrzymanie komputera w przyszłości.

A może istnieją inne możliwości działania? Czy wiecie, że można złożyć zażalenie na postanowienie prokuratora o wydaniu sprzętu komputerowego? Jeśli czujesz się niewinny to zawsze lepiej złożyć takie zażalenie niż płacić "dla spokoju". Uważam też, że policjanci, jeśli już muszą doradzać, powinni informować zwłaszcza o możliwości złożenia zażalenia. 


Aktualności | Porady | Gościnnie | Katalog
Bukmacherzy | Sprawdź auto | Praca


Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.

              *              



Ostatnie artykuły:

fot. HONOR








fot. Freepik



fot. ING