Apple Facebook Google Microsoft badania bezpieczeństwo patronat DI prawa autorskie serwisy społecznościowe smartfony

Wejście w życie kontrowersyjnej ustawy umożliwiającej odcinanie internautów i blokowanie pewnych stron jest tylko kwestią czasu. Izba Gmin przyjęła ją przeważającą większością głosów, jednak znaczna część posłów była nieobecna.

Izba Gmin, niższa izba brytyjskiego parlamentu, przyjęła Digital Economy Act - kontrowersyjną ustawę, którą w listopadzie zeszłego roku zapowiedziała Elżbieta II. Budzi ona sporo wątpliwości, nie tylko wśród internautów czy organizacji broniących praw i wolności człowieka. Swoje obawy mają także firmy telekomunikacyjne, firmy z branży IT czy politycy. Obawy budzi odcinanie dostępu do sieci, czemu przeciwny jest m.in. największy brytyjski telekom BT.

Niedawno wyszło ponadto na jaw, że przemysł muzyczny miał naciskać na parlamentarzystów, by ci zrezygnowali z debaty nad proponowanym prawem - wtedy bowiem szanse na jego uchwalenie byłyby znacznie większe. Ustawa przeszła stosunkiem 187 do 47 (aż 419 posłów było nieobecnych) - informuje The Guardian. Zaledwie 20 posłów wzięło udział w debacie. Jak widać więc, mimo szumnych zapowiedzi, nie wzbudziła ona zainteresowania członków parlamentu.

>> Czytaj także: UK: Wpływy z tantiem w górę 

Należy podkreślić, że ustawa wprowadza wiele rozwiązań, które mają sprawić, że brytyjska gospodarka będzie bardziej konkurencyjna, więcej obywateli zyska dostęp do sieci, poszerzy się także zakres usług realizowanych za pośrednictwem sieci. Oprócz tego jednak umożliwia odłączanie dostępu do internetu osobom uporczywie łamiącym prawa autorskie, a także obciąża właścicieli publicznie dostępnych hot-spotów odpowiedzialnością za pobierane treści. Wprowadza także klasyfikację gier oraz reguluje zapisy związane z radiem i telewizją.

Zanim internauci będą odcinani od internetu, będą otrzymywać listy, w których znajdą się żądania zaprzestania działalności niezgodnej z prawem. Dopiero po roku w życie mają wejść bardziej restrykcyjne zapisy (i to tylko w sytuacji, gdy listy nie odniosą skutku), wśród nich także ograniczenie prędkości

Sonda
Władze powinny kontrolować zawartość internetu
  • Tak, w całości
  • Tak, ale tylko częściowo
  • Nie
wyniki  komentarze

Z ustawy znikł zapis dający rządowi szerokie uprawnienia związane z blokowaniem stron internetowych, jednak w innym miejscu pojawił się podobny w treści, ale z zastrzeżeniem, że decyzję w tej sprawie będzie musiał wydać sąd. Przedstawiciel rządu stwierdził, że nie chce, by ta poprawka ograniczyła wolność słowa, przyznał jednak, że istnieje możliwość, iż serwis Wikileaks może zostać zablokowany.

>> Czytaj także: Wikileaks.org na celowniku władz USA? 

Ofcom, brytyjski odpowiednik naszego UKE, nie jest zwolennikiem przyjętych rozwiązań. Regulator nie bardzo też wie, w jaki sposób miałby wcielić te postanowienia w życie - pisze TechCrunch. Nieznane są również skutki ustawy dla startupów. Sporo osób, bojąc się zarzutów o łamanie praw autorskich (zwłaszcza w przypadku projektów bazujących na treściach dostarczanych przez samych internautów), może zrezygnować ze swojego projektu.

Ustawę czeka jeszcze trzecie czytanie w Izbie Lordów oraz jej podpisanie przez królową. Obie czynności wydają się być jedynie formalnościami.


Aktualności | Porady | Gościnnie | Katalog
Bukmacherzy | Sprawdź auto | Praca


Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.

              *