Apple Facebook Google Microsoft badania bezpieczeństwo patronat DI prawa autorskie serwisy społecznościowe smartfony

Zaangażowani politycznie, pomagający potrzebującym, piętnujący skandale, definiujący stereotypy, wyśmiewający potknięcia, wyrażający poglądy - tacy jesteśmy i, jak wiemy, ten nie ryzykuje, kto nic nie robi. Skupiając się na samej wolności słowa, zakazie cenzury - można zgubić rozeznanie, skrzywdzić kogoś (jak w przypadku memów o “panie Andrzeju”), narazić się na postępowanie karne czy słone odszkodowanie. Jak zminimalizować ryzyko przy tworzeniu memów?

Większość memów jest nieszkodliwa

Przykładem memu, który nie tylko nie zaszkodził, ale i okazał się świetną reklamą, był mem o książce pt. “Najwyższa jakość” autorstwa Cacao DecoMorreno z Wydawnictwa Extra Ciemne. Pewna internautka najprawdopodobniej zupełnie przypadkowo skojarzyła wygląd kakao z typową szatą graficzną okładki książki. Żart okazał się hitem, do akcji dołączył się nie tylko producent kakao, ale nawet sieciowe sklepy. Na lubimyczytac.pl można nawet przeczytać wywiad ze sławnym pisarzem C. DecoMorreno… Ten mem został wykorzystany z korzyścią dla wielu, internautom kojarzy się raczej pozytywnie i dostarczył pożywki dla rozmaitych twórczych żartów. Dzisiaj po wpisaniu w Google “decomorreno” znajdziemy nie informacje o produkcie spożywczym, ale zdjęcie książki oprawionej w skórzaną okładkę. Nikt nie zwrócił uwagi na to, że internautka wykorzystała chroniony znak towarowy producenta, bo nie było takiego powodu.

Cacao DecoMorreno

Nie zawsze jednak mem okaże się słodki jak kubek kakao. W Polsce znane są przypadki, kiedy mem poważnie poturbował niewinnych ludzi (przykład policjanta Janusza Ławrynowicza, znanego też jako “pan Andrzej”). Sądy wydawały już wyroki na temat różnego rodzaju materiałów graficznych, takich jak memy, okładki czasopism, obraźliwe komentarze w Internecie umieszczone pod zdjęciem czy billboardy. Warto na ich przykładzie dowiedzieć się, gdzie kończy się zabawa, a zaczyna się strefa, w której potencjalnie możemy narazić innych i siebie na nieprzyjemności.

Wolność słowa prawem człowieka

Wolność słowa jest prawem człowieka. Jest zagwarantowana w Konstytucji RP, którą stosują wszystkie sądy i instytucje w Polsce. Dodatkowo chronią ją prawo i instytucje międzynarodowe. Jak każda swoboda ma jednak swoje granice. Najczęściej ważą się dwie kategorie dóbr. Z jednej strony chroniony jest indywidualizm jednostki, godność, cześć, dobre imię, prywatność, renoma, logo czy firma. Z drugiej strony – interesy społeczne, prawo do pozyskiwania i rozpowszechniania informacji, wolność słowa, możliwość wyrażania swoich poglądów.

Biorąc pod lupę na przykład znane wszystkim memy z Aleksandrem Kwaśniewskim, można próbować odcyfrować, jakie są granice tej wolności słowa. Jak wysokiej rangi musi być sprawowana funkcja publiczna, aby wykorzystanie wizerunku (zdjęcia) było zgodne z prawem? Czy można kogoś traktować za osobę powszechnie znaną po zakończeniu pełnienia takiej funkcji? Jak duże musi być przewinienie, aby dopuszczalne były publiczne żarty na ten temat? Jak mocno przewinienie osoby publicznej musi być związane z pełnioną funkcją, aby wyśmiewanie zachowania było zgodne z prawem?

W przypadku memów z byłym Prezydentem przekroczona została pewna “masa krytyczna”, ale moim zdaniem takie memy mają bardzo wiele cech żartu mieszczącego się w granicach prawa (nawet, jeśli ich liczba jest trochę nieproporcjonalna). Łatwiej wyznaczyć miejsca, których przekroczenie jest potencjalnie niebezpieczne dla twórcy memu - bo forma memu sama w sobie nigdy nie będzie wolna od ryzyka.

Mówiąc w dużym uproszczeniu, można narazić się na odpowiedzialność: 

  • korzystając z wolności słowa dla niskich pobudek (na przykład nie mówiąc o sprawach ważnych społecznie, ale realizując własne porachunki czy szukając poklasku),  
  • nawet realizując szczytne cele, ale dobierając niewłaściwe środki (obiektywnie przekraczając społecznie dopuszczalne granice, odmienne w każdej sytuacji).

Memy w sądzie karnym

Zacznijmy od cięższego kalibru naruszeń. Warto zwrócić uwagę szczególnie na dwa rodzaje zachowań. Pierwszy dotyczy wypowiedzi pomawiających określoną osobę, instytucję, firmę, grupę osób (zniesławienie), drugi dotyczy wypowiedzi obrażających czy nawołujących do nienawiści z powodu przynależności narodowościowej, etnicznej, rasowej, wyznaniowej lub bezwyznaniowości, skierowanych przeciwko osobie lub grupie.

Nawiązując do treści przepisu o zniesławieniu (art. 212 k.k.), jest to zarzut poniżający w publicznej opinii lub narażający osobę pomawianą na utratę zaufania potrzebnego dla danego stanowiska, zawodu, działalności. Jest to przestępstwo ścigane z oskarżenia prywatnego - aby sąd karny mógł wydać wyrok, pomówiona osoba musi aktywnie działać, najczęściej przez złożenie i popieranie aktu oskarżenia. Ten przepis jest często krytykowany jako niebezpieczny dla dziennikarzy i ograniczający wolność słowa. Póki co jednak wciąż istnieje i obowiązuje, a do sądów trafiają sprawy o pomówienia w memie (zdjęciu opatrzonym zniesławiającym opisem)1. Jeśli w memie znajdzie się pomówienie, na przykład informacja o przyjmowaniu łapówek czy alkoholizmie, najskuteczniejszą obroną przed sądem jest dowieść, że znajdujący się tam zarzut miał konkretne podstawy. Im dalej od prawdy, tym obrona jest trudniejsza. Nie jest też wymagane, aby zasięg memu czy innej grafiki był duży – wystarczy, że pomówienie dotrze do choćby jednej osoby, choć zwykle chodzi jednak o treści o szerokim zasięgu.

Druga sytuacja dotyczy nawoływania do nienawiści lub znieważania z powodu różnic narodowościowych, etnicznych, rasowych, wyznaniowych lub bezwyznaniowości. Są to przestępstwa ścigane z urzędu (art. 256 i 257 k.k.). W Polsce wyroki w oparciu o te przepisy nie zdarzają się często. Jednak w kontekście pogłębiających się napięć związanych z terroryzmem islamskim, warto o nich wiedzieć. Wyroki dotychczas wydawane na ich podstawie dotyczyły m.in. traktowania osób narodowości romskiej, historycznych zaszłości względem żydów czy wyznawców judaizmu oraz wypowiedzi względem muzułmanów. Jednak wyroki sprzed kilku lat dotyczyły głównie słów czy transparentów użytych w czasie demonstracji, a ostatnio zaczęły się pojawiać sprawy wiążące się z aktywnością w Internecie2. Dlatego na pewno trzeba pamiętać o tych przepisach w kontekście memów, czy to takich, z którymi sami stykamy się w sieci, czy to uświadamiając o tym szersze kręgi osób. Za brak poinformowania organów ścigania o takim przestępstwie nie grozi nam jednak odpowiedzialność karna (lista przestępstw, o których mamy obowiązek informować, jest w art. 240 k.k.). Natomiast co do dzielenia się z innymi osobami kontrowersyjnymi treściami, najbezpieczniej odpowiedzieć sobie na pytanie, czy gdyby mem był wydrukowany na ulotce, to czy rozdawalibyśmy go na ulicy? Skutek przecież jest ten sam.   

Memy w pozwach

Odpowiedzialność za naruszenie dóbr osobistych to temat obfitujący w barwne przykłady i anegdoty, gdyż bardzo często pozywane za naruszenie dóbr osobistych są czasopisma, tabloidy czy znane osobistości. Żeby nie odbiec zanadto od tematu, skupmy się jednak na memach. W 2006 roku Sąd Najwyższy wydał wyrok3, w którym dość jasno określił zasady tworzenia grafik - w tym również memów. Tutaj dochodzimy do zasad publikowania żartów w rodzaju “memów z Aleksandrem Kwaśniewskim”.

Po pierwsze, posługiwanie się wizerunkiem (zdjęciem) danej osoby wymaga jej zgody. Nie jest taka zgoda jednak wymagana, jeśli zdjęcie przedstawia osobę powszechnie znaną. Drugi warunek, to aby takie zdjęcie było wykonane w związku z pełnieniem przez taką osobę funkcji publicznych, w szczególności politycznych, społecznych, zawodowych. Chodzi tutaj o niepokazywanie wizerunków osób powszechnie znanych w sytuacjach życia prywatnego – nawet fakty z życia prywatnego mogą być podawane tylko, jeśli mają bezpośredni związek z działalnością publiczną danej osoby. Oczywiście, trudno jest wyznaczyć tę granicę precyzyjnie. Fakt, że osoba pełni eksponowaną funkcję publiczną (prezydent, minister, ambasador), znacznie rozszerza sytuacje, które mają związek z pełnioną funkcją. Inaczej będzie w przypadku np. radnego, rozpoznawalnego sportowca czy dyrektora lokalnej szkoły.

Po trzecie, dozwolone jest wykorzystanie zdjęcia w materiale kwalifikującym się jako satyra, karykatura itp., ale stworzony materiał graficzny musi mieć na celu zaznajomienie czytelnika z ujemną oceną działalności publicznej danej osoby (a nie np. wyłącznie wyśmianie). Wyrok SN dotyczył niepełnosprawnego polityka, którego sposób chodzenia skojarzono z Charlie Chaplinem - jasne było, że żart nie dotyczył krytyki działalności publicznej polityka, ale jedynie jego fizycznych ograniczeń. Taki żart SN uznał za bezprawny.

Okładki czasopism

Sądy mają często do czynienia z satyrycznymi grafikami i bywają tolerancyjne analizując wypowiedzi dotyczące polityków czy innych osób publicznych. Ma to częściowo związek ze stosowaniem przez polskie sądy sposobu rozumienia terminu „wolność słowa” wypracowanego przez Europejski Trybunał Praw Człowieka.

Dość często sprawy o grafiki (fotomontaże) dotyczą okładek tygodników, m.in. tygodnika wSieci. Przykładowo, Tomasz Lis przedstawiony w mundurze III Rzeszy na okładce tego czasopisma wygrał proces o naruszenie dóbr osobistych, jednak już okładki przedstawiające byłą premier Ewę Kopacz jako terrorystkę czy dziennikarkę Monikę Olejnik stojącą obok Wojciecha Jaruzelskiego nie zostały potraktowane przez sądy pierwszej instancji za bezprawne. Również w przypadku okładki „Gazety Polskiej” przedstawiającej Stefania Niesiołowskiego obok Josepha Goebbelsa, sąd oddalił żądania polityka.

Granice wolności słowa w debacie publicznej są niekiedy trudne do uchwycenia. Jednak posługując się zdrowym rozsądkiem i zdobywając na obiektywizm, choćby odpowiadając na pytanie – czy przekaz grafiki dotyczy aktualnych i ważnych społecznie tematów, dotyczy problemu, czy raczej uderza tylko w portretowaną osobę? – powinniśmy być w stanie uniknąć zarzutu o naruszenie dóbr osobistych w debacie publicznej.

Memy a organizacje

Na koniec warto dodać, że naruszenie dóbr osobistych jest możliwe nie tylko wobec ludzi, ale także wobec osób prawnych (spółek kapitałowych, fundacji, zagranicznych osób prawnych, wydawnictw prasowych itp.). Mem może teoretycznie narazić na szwank renomę spółki. Nie każdy mem jest przecież tak korzystny jak w przypadku Cacao DecoMorreno.

Dobra osoby prawnej są chronione, są one tylko trochę inne, niż w przypadku osób fizycznych. Sądy wyjaśniają, że w grę wchodzą takie wartości jak „nazwa (firma), znak towarowy, opinia handlowa, tajemnica korespondencji. Dobrem osobistym osoby prawnej jest też jej dobre imię rozumiane jako dobra sława, marka, renoma, ugruntowana pozycja”4. Można więc naruszyć dobra osobiste bez wykorzystania niczyjego wizerunku, tworząc mem, w którym obiektem drwin będzie np. logo czy nazwa spółki.

Z jednej strony warto o tym wiedzieć, z drugiej strony - takie procesy są raczej rzadkie. Dlaczego? W USA nazywają to zjawisko Efektem Streisand (Streisand Effect). Historia jest prosta - w 2003 roku luksusowa posiadłość artystki została sfotografowana i opublikowana w materiale dotyczącym erozji kalifornijskiego wybrzeża. Piosenkarka wniosła pozew o usunięcie zdjęcia, co wywołało efekt przeciwny do zamierzonego. Przed procesem nikt się zdjęciem nie interesował - po wniesieniu sprawy do sądu, zdjęcie pobrało kilkaset tysięcy internautów. Na przykładzie tej i wielu innych spraw wypracowano nowe podejście do ochrony reputacji. Jest to podejście łączące wiedzę o prawie, z tym co wiemy o public relations i marketingu. W większości przypadków takie zarządzanie sprawdza się dzisiaj lepiej. Przykład opisałam na wstępie.

Roszczenia, jakie mogą się pojawić w sprawie o naruszenie dóbr osobistych we wszystkich typach spraw mogą być majątkowe (odszkodowanie, zadośćuczynienie, przekazanie wskazanej sumy na cel społeczny) lub niemajątkowe (zaprzestanie rozpowszechniania, publiczne przeprosiny itp.).

Przypisy:

1 Wyrok Sądu Okręgowego w Bydgoszczy z dn. 22 sierpnia 2014 r., sygn. akt IV Ka 525/14.
2 np. wyrok Sądu Okręgowego w Gliwicach z dn. 9 czerwca 2015 r., sygn. akt VI Ka 317/15.
3 Wyrok SN z dn. 27 stycznia 2006 r., sygn. akt III CSK 89/05.
4 Wyrok Sądu Apelacyjnego w Białystoku z dn. 6 listopada 2015 r., sygn. akt I ACa 585/15.

----

Ewa FabianEwa Fabian

Napisz do autorki: ewa.fabian(at)adwokatura.pl

Warszawska adwokat, przewodnicząca Fundacji E-waluacja, organizacji non-profit zajmującej się badaniem wartości innowacji.

Współpracowała z warszawskimi kancelariami CMS i White&Case, gdzie zajmowała się obsługą sporów sądowych i arbitrażem handlowym. Uzyskała tytuł Rising Star Gazety Prawnej w 2015 roku. Specjalizuje się w dziedzinie prawa własności intelektualnej, interesuje się branżą start-upów, nowych technologii, komercjalizacją badań naukowych, branżą kreatywną, ekonomiczną analizą prawa.


Aktualności | Porady | Gościnnie | Katalog
Bukmacherzy | Sprawdź auto | Praca

              *              



Ostatnie artykuły:


fot. DALL-E




fot. DALL-E



fot. Freepik