Apple Facebook Google Microsoft badania bezpieczeństwo patronat DI prawa autorskie serwisy społecznościowe smartfony

Pozytywne sygnały płyną dla internautów z północy Europy. Norweski sąd uznał, że Telenor nie musi blokować dostępu do The Pirate Bay, w Danii z kolei skończą się pozwy przeciwko internautom podejrzanym o nielegalne dzielenie się plikami.

W czerwcu br. firmy branży filmowej i muzycznej złożyły pozew przeciwko największemu operatorowi telekomunikacyjnemu w Norwegii - firmie Telenor - żądając od niej blokady serwisu The Pirate Bay, uznawanego powszechnie za głównego winowajcę kryzysu w przemyśle rozrywkowym. Już wtedy znawcy tematy mieli wątpliwości co do tego, czy norweski sąd przychyli się do wniosku zawartego w pozwie.

Norwegia już kilkukrotnie dawała wyraz swojemu podejściu do ochrony prywatności i interesów internautów. Publicznie za legalizacją sieci p2p opowiedział się w lutym 2009 roku nawet jeden z członków ówczesnego rządu.

Wyrok w sprawie Telenoru miał zapaść do 30 października, sąd wydał go jednak dopiero pod koniec ubiegłego tygodnia. Odrzucił on pozew firm z branży rozrywkowej, tym samym Telenor nie został zobowiązany do blokowania dostępu do serwisu The Pirate Bay. Sąd w uzasadnieniu podkreślił, że operator w żadnym stopniu nie przyczynia się do łamania praw autorskich poprzez umożliwianie swoim klientom korzystania z serwisu torrentowego. W związku z tym sąd nie dopatrzył się żadnych przesłanek prawnych, które uzasadniałyby zobligowanie Telenoru do blokowania Zatoki Piratów - podał dziennik Aftenposten.

Co ważne, sąd podkreślił także, że dostawcy internetu nie mogą być obciążeni obowiązkami tradycyjnie przypisanymi państwu. To w jego gestii leży bowiem zapewnienie porządku i sprawiedliwości.

Również z Danii płyną pozytywne dla internautów wiadomości. Jak donosi serwis Politiken.dk, reprezentująca interesy przemysłu rozrywkowego organizacja Antipiratgruppen nie będzie składać kolejnych pozwów do sądów przeciwko internautom podejrzewanym o łamanie praw autorskich. Powód jest prosty - duńskie sądy w większości spraw stawały bowiem po stronie oskarżanych obywateli. Sąd Najwyższy w Kopenhadze w przypadku trzech z czterech spraw, jakie w ciągu roku do niego trafiły, uznał, że jest zbyt mało dowodów, by kogokolwiek uznać winnym i poddać karze. W czwartym przypadku oskarżony sam się przyznał.

Duńskie Ministerstwo Kultury także stanęło po stronie użytkowników internetu, publikując raport, w którym podkreślono, że adres IP może zostać wykorzystany jedynie do zidentyfikowania osoby płacącej za dostęp do internetu, a nie faktycznie korzystającej z sieci - informuje TorrentFreak. A to była główna broń wykorzystywana przez wytwórnie w walce z dzieleniem się plikami chronionymi prawami autorskimi.

Niezwykle trudno będzie udowodnić komukolwiek winę, jeśli podejrzana osoba sama się nie przyzna. Nawet konfiskata komputera, na którym znajdować się będą nielegalnie pobrane pliki chronione prawem autorskim, może nie wystarczyć. Konieczne byłoby bowiem wskazanie, kto w danym momencie siedział przy komputerze.

Państwa skandynawskie idą wyraźnie w innym kierunku niż pozostałe kraje europejskie. Francja uchwaliła odpowiednią ustawę, która zezwala na odłączanie internautów od internetu, sądy w Irlandii i Holandii nakazały telekomom blokowanie dostępu do Zatoki Piratów. Na północy naszego kontynentu wyraźnie zwycięża jednak prawo obywateli do prywatności.


Aktualności | Porady | Gościnnie | Katalog
Bukmacherzy | Sprawdź auto | Praca


Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.

              *