Apple Facebook Google Microsoft badania bezpieczeństwo patronat DI prawa autorskie serwisy społecznościowe smartfony

Rosnący ruch w Sieci generowany przez użytkowników P2P stał się pretekstem do ograniczenia prędkości przesyłu danych przez największego kanadyjskiego dostawcę internetu. Nie spodobało się to jednak tamtejszemu regulatorowi, który zażądał dokładnych wyjaśnień.

Kanadyjska Komisja Radia, Telewizji i Telekomunikacji żąda od jednego z operatorów - Bell Canada - informacji o ograniczaniu ruchu w internecie. Do regulatora dotarły bowiem niepokojące sygnały o praktykach operatora. W wysłanym do Bell Canada piśmie Komisja chce wyjaśnienia, na jakiej podstawie firma ogranicza ruch w swojej sieci. Dotyczy to nie tylko klientów indywidualnych, ale także innych dostawców internetu, którzy hurtowo kupują dostęp do internetu (BSA) - informuje serwis Ars Technica.

Operator ma 10 dni na przesłanie odpowiedzi na pytania. Już teraz jednak wiadomo częściowo, jakich odpowiedzi można się spodziewać. Firma argumentuje bowiem, że jedynie 5 procent użytkowników internetu generuje aż 60 procent ruchu w sieci, który także w 60 procentach przypada na P2P, co negatywnie odbija się na pozostałych klientach.

Regulator oczekuje, że otrzyma pełne informacje co do metodologii zastosowanej do obliczenia tych wskaźników - w jakim okresie dokonano pomiarów, czy jest to wynik uzyskany na podstawie niewielkiej próbki czy też jest on uśredniony. Przede wszystkim jednak Komisja chce otrzymać dowody podtrzymujące tezę, że ruch generowany przez użytkowników peer-to-peer negatywnie wpływa na 95 procent klientów.

Komisja chciałaby także zobaczyć analizy dotyczące całego ruchu w sieci w latach 2004-2008 z podziałem na ruch generowany przez P2P i "tradycyjny". Oczekuje także informacji o innych możliwościach udrożnienia ruchu, jakie można było zastosować, a tego nie zrobiono. Przyjrzy się ona także bliżej inwestycjom poczynionym przez Bell Canada w związku z rosnącym ruchem w Sieci.

Ograniczanie ruchu w sieci powodowanego przez P2P udowodniono także w Stanach Zjednoczonych. Z badań niemieckiego Instytutu Maxa Plancka wynika, że 9 z 13 dostawców internetu, którzy limitowali prędkość transferu danych znajdowało się właśnie w USA. Na łączną liczbę 1224 firm, które poddano testom nie wydaje się to wynikiem porażającym.

Jeśli jednak weźmiemy pod uwagę, że wśród tych 9 amerykańskich firm są najwięksi dostawcy internetu w kraju - Comcast oraz Cox - okaże się, że problem może dotyczyć milionów Amerykanów. A to już brzmi poważnie.

Problem ruchu generowanego przez serwisy typu P2P został już zauważony wcześniej i widzi się w nim jedno z zagrożeń dalszego rozwoju internetu. Inwestycje w infrastrukturę nie nadążają bowiem za wzrostem ruchu w internecie. Ograniczanie ruchu wydaje się być najprostszym rozwiązaniem, które jednak problemu nie rozwiązuje.


Aktualności | Porady | Gościnnie | Katalog
Bukmacherzy | Sprawdź auto | Praca


Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.

              *              

Źródło: Ars Technica