Apple Facebook Google Microsoft badania bezpieczeństwo patronat DI prawa autorskie serwisy społecznościowe smartfony

Przedruk całego tekstu może być "dozwolonym użytkiem"

21-06-2011, 13:54

Do takiego wniosku doszedł sędzia z Nevady, który rozstrzygał spór między pewnym internautą a firmą RightHaven, czyniącą sobie zarobek z pozywania blogerów. To nie oznacza, że w USA można bezkarnie przeklejać wszystkie teksty, ale mimo to wyrok jest istotny.

RightHaven to firma, o której w USA zrobiło się głośniej w ubiegłym roku. Jej założyciele postanowili stworzyć nowe źródło przychodu z tekstów online poprzez pozywanie blogerów, którzy ich zdaniem w sposób niedozwolony korzystali z materiałów prasowych. Firma uzyskała porozumienie ze Stephens Media, wydawcą ponad 70 gazet w USA, co zaowocowało dziesiątkami pozwów.

Sędziowie kwestionowali już praktyki RightHaven, ale jedna ze spraw zakończyła się takim orzeczeniem sądu, które stawia pod znakiem zapytania model biznesowy firmy. Chodzi o sprawę przeciwko Wayne'ow Hoehnnowi, który opublikował w internecie cały artykuł zaczerpnięty z Las Vegas Review-Journal. Zrobił to w celu wywołania dyskusji na temat spraw finansowych.

>>> Czytaj: Pierwsi ukarani prawnicy-antypiraci

Z dokumentami tej sprawy można się zapoznać Citizen Media Law. Informacje na temat decyzji sędziego podaje natomiast Wired. Rozpatrujący sprawę, sędzia Philip Pro uznał, że opublikowanie całego tekstu bez zgody autora było w tym przypadku zgodne z zasadami tzw. dozwolonego użytku (ang. fair use).

Zdaniem sędziego firma RightHaven nie dowiodła, że to, co zrobił Hoehn, rzeczywiście uderzyło w zyski wydawcy. Sędzia zauważył też, że tylko pięć paragrafów wspomnianego tekstu stanowiło "całkowicie kreatywne opinie" autora. Sam Hoehn opublikował je niekomercyjnie i była to część internetowej dyskusji. W tym sensie jego działanie można uznać za uczciwe (zob. Righthaven Loss: Judge Rules Reposting Entire Article Is Fair Use).

Na marginesie warto dodać, że nie była to pierwsza przegrana RightHaven. Firma nie ma bardzo mocnych podstaw działania, ale bazuje na zastraszaniu. Z 200 pozwanych blogerów połowa zdecydowała się na ugodę poza sądem, co zapewne oznaczało wpłacenie określonej kwoty. Osoby te postąpiły tak, bo bały się zasądzenia odszkodowań w wysokości 150 tys. USD.

Wyrok w sprawie Righthaven vs. Hoehn nie oznacza, że można bezkarnie wklejać cudze teksty, gdzie się chce. Oznacza to jednak, że nawet "przedrukowanie" całego tekstu prasowego nie musi oznaczać naruszenia praw autorskich. Wiele zależy od intencji i okoliczności działań osoby, która posługuje się dziełem w jakimś celu. Godna pochwały jest postawa sędziego, który najwyraźniej wziął te elementy pod uwagę.

>>> Czytaj: Eircom rozsyłał ostrzeżenia do niewinnych osób


Aktualności | Porady | Gościnnie | Katalog
Bukmacherzy | Sprawdź auto | Praca


Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.

              *