Apple Facebook Google Microsoft badania bezpieczeństwo patronat DI prawa autorskie serwisy społecznościowe smartfony

Przed sąd za brak autoryzacji e-mailowego wywiadu? To się w Polsce zdarza

24-04-2015, 09:38

Autoryzacja wywiadu udzielanego przez e-mail wydaje się absurdem. Mimo to zdarzyło się, że pewna dziennikarka została skazana za brak takiej autoryzacji, a sprawa została umorzona dopiero w drugiej instancji.

Autoryzacje wywiadów to jedna z takich instytucji prawa prasowego, która w założeniach jest dobra, ale w praktyce niekoniecznie. Teoretycznie autoryzacja powinna służyć uporządkowaniu wypowiedzi zebranych w trakcie zwykłej rozmowy. W praktyce autoryzacja staje się narzędziem blokowania niewygodnych publikacji.

W centrum ciekawego sporu dotyczącego autoryzacji znalazła się dziennikarka Natalia Ptak. Opracowywała ona materiał prasowy dotyczący spotkania z lokalną poetką. Po spotkaniu poetka miała żal do pani Wójt z gminy Konopnica, że ta nie pojawiła się na wydarzeniu. Dziennikarka postanowiła uzyskać komentarz w tej sprawie od pani Wójt i za pośrednictwem e-maila przesłała do niej listę pytań (było to 4 kwietnia 2014 roku).

Autoryzacja e-maila?

7 kwietnia pani Wójt przesłała odpowiedzi i jednocześnie poprosiła o przesłanie całej swojej wypowiedzi do autoryzacji. Dziennikarka wykorzystała te wypowiedzi w materiale prasowym, nie przesyłając ich do autoryzacji. 

W tym momencie możemy zobaczyć pierwszy absurd. Osoba udzielająca wypowiedzi pisemnie prosi o autoryzację. Jest to dziwne, bo przecież wypowiedź pisemna nie wzbudza wątpliwości, można ją uporządkować już w czasie pisania. Wysyłanie odpowiedzi pisemnej z prośbą o autoryzację jest jakby stworzeniem pozoru udzielenia odpowiedzi. Ktoś przesyła odpowiedzi, ale wymaga jeszcze dodatkowej zgody na ich wykorzystanie. 

Najpierw grzywna, potem umorzenie

O tym, co było dalej, informuje Helsińska Fundacja Praw Człowieka, która obserwowała tę sprawę. Sąd Rejonowy w Sieradzu w styczniu 2015 r. skazał dziennikarkę za brak dopełnienia obowiązku autoryzacji wypowiedzi prasowej na 500 zł grzywny (sygn. akt II K 767/14). Jak zauważyła Fundacja, wyrok nie mówił nic o tym, czy opublikowane wypowiedzi zostały przez dziennikarkę zniekształcone, zmanipulowane czy przedstawione w kontekście zmieniającym ich pierwotną wymowę.

Następnie sprawa trafiła do Sądu Okręgowego w Sieradzu, który uchylił wyrok Sądu Rejonowego i umorzył postępowanie. Sąd uznał, że dziennikarka wypełniła znamiona czynu zabronionego, ale nie można przypisać jej popełnienia przestępstwa ze względu na znikomy stopień szkodliwości społecznej czynu. Sędzia Marcin Rudnik zauważył, że jeśli odpowiedź była udzielona na piśmie, to pani Wójt miała czas, aby odpowiednio dobrać słowa, a oskarżona zacytowała te słowa rzetelnie (sygn. akt II K 767/14). Wyrok jest prawomocny. 

HFPC: sądy powinny uwzględniać standardy ETPC 

HFPC kierowała w tej sprawie do sądu tzw. opinię przyjaciela sądu. W opinii tej zwrócono uwagę na to, że instytucja autoryzacji w polskim prawie prasowym była krytykowana przez Europejski Trybunał Praw Człowieka. Sankcje za niedopełnienie obowiązku autoryzacji wydają się nieproporcjonalnie wysokie, a poza tym przepisy mogą być wykorzystywane jako narzędzie blokowania niewygodnych publikacji. Prawniczka HFPC Dorota Głowacka uważa, że sądy krajowe powinny uwzględniać standardy ETPC w swojej praktyce.

O problemach związanych z autoryzacją mówi się nie od dziś. Te problemy są związane nie tylko z prawem, ale także ze złym rozumieniem instytucji autoryzacji. Dziennikarze obserwują takie zjawiska, jak pisanie wywiadów całkiem od nowa, żądania przekazania do autoryzacji całych artykułów (nie tylko wypowiedzi) lub straszenie dziennikarza odpowiedzią za brak autoryzacji, mimo iż wcześniej rozmówca o autoryzację nie prosił. Zdarza się to również w przypadku odpowiedzi e-mailowych, a więc gdy dziennikarz już opublikuje tekst z czyjąś wypowiedzią, rozmówcy nagle się przypomina, że chciał ją autoryzować.

Relikty i strefa komfortu 

Rozwiązanie problemów z autoryzacją proponowano m.in. w projekcie nowelizacji prawa prasowego, jaki był przedstawiony we wrześniu ubiegłego roku. Przewidywał on określenie w ustawie terminu na udzielenie autoryzacji (w ciągu 1 lub 2 dni). W przypadku przekroczenia tego terminu brak autoryzacji miał być uznawany za zgodę na publikację. Proponowano również, by za autoryzację nie uznawać przedstawiania całkiem nowych pytań i odpowiedzi.

Sonda
Czy obowiązek autoryzacji powinien dotyczyć wypowiedzi na piśmie?
  • tak
  • nie
wyniki  komentarze

Niezależnie od problemu autoryzacji trzeba powiedzieć, że polskie prawo prasowe nie przystaje do współczesnych standardów wolności słowa. Ustawa z roku 1984 nie była tworzona z myślą o takich zjawiskach, jak demokracja, internet, prywatne strony, blogi, social media itd. Ciągle sporo wątpliwości wzbudza kwestia rejestracji prasy. Z kolei przepisy o sprostowaniu mogą być nadużywane w celu zmuszania prasy do publikowania tekstów o charakterze bardziej wizerunkowym niż informacyjnym. Wspominaliśmy o tym ostatnio, prostując sprostowanie pewnej kancelarii

Poza prawem prasowym znajduje się jeszcze jeden relikt PRL szkodliwy dla wolności słowa (rozumianej szerzej niż wolność prasy). Chodzi o słynny artykuł 212 kodeksu karnego. Przepis ten krytykowany jest od lat, ale nikomu tak naprawdę nie zależy na wykreśleniu go. Może takie relikty tworzą strefę komfortu, z której żadnej władzy nie chce się wychodzić? 


Aktualności | Porady | Gościnnie | Katalog
Bukmacherzy | Sprawdź auto | Praca

              *