Apple Facebook Google Microsoft badania bezpieczeństwo patronat DI prawa autorskie serwisy społecznościowe smartfony

"Pirackie" ataki DDoS dotknęły niewinnych

28-09-2010, 13:18

Strony organizacji rządowych i firmy ucierpiały w wyniku ataków DDoS, których pierwotnym celem były serwisy organizacji antypirackich. To kolejny efekt akcji o nazwie "Operation Payback". Okazało się, że w czasie cyberprotestów mogą ucierpieć również podmioty postronne.

W Dzienniku Internautów wspominaliśmy o akcji Operation Payback, w ramach której przeciwnicy agresywnych działań antypirackich dokonywali ataków DDoS na serwisy takich organizacji, jak RIAA lub MPAA.

W dniach 18-19 września strony RIAA i MPAA ugięły się pod atakiem. Było o tym głośno, ale o wiele poważniejsze były skutki ataku na stronę firmy prawniczej ACS Law. W wyniku ataku do sieci wyciekły e-maile firmy, które ukazują, jak dalekie są ataki na internautów od prawdziwej ochrony praw autorskich.

>> czytaj też: Strony MPAA i RIAA ugięły się pod atakiem "anonimów" 

Już po pierwszych atakach niektórzy komentatorzy pytali - czy ataki DDoS mają sens? Niestety mogą one być bezsensowne. Ostatecznie atak DDoS to tylko brutalny akt, który nie wpłynie na debatę publiczną lub zmiany w prawie. Służy on natomiast utrzymaniu wizerunku pirata-przestępcy, tak lubianego przez "przemysł".

Ostatnie ataki w ramach "Operation Payback" zdają się to potwierdzać. Celem akcji była australijska organizacja AFACT i jej stronę udało się zdjąć z sieci na kilka godzin. Niestety efektem ubocznym była przerwa w działaniu innych stron.

Firma Netregistry świadcząca usługę hostingu dla AFACT poinformowała na swoich stronach o ataku DDoS, który był wymierzony we wszystkie jej serwery i dotknął część jej klientów. Nie doszło do utraty żadnych danych. Większość stron wróciła do sieci po ok. 30 minutach, ale potem niektóre z nich działały wolniej.  

Przedstawiciel AFACT Neil Gane przyznał dla serwisu IT News, że strona organizacji ugięła się pod atakiem. Dodał jednak, że według jego informacji atak dotknął także 8 tys. innych stron należących do małych firm oraz instytucji rządowych. Jego zdaniem istnieją sposoby, aby namierzyć atakujących.

Wcześniej niektórzy komentatorzy sugerowali, że ataki DDoS w wykonaniu grupy Anonymous to nowa, cybernetyczna forma protestu społecznego. Niestety teraz wszystko wskazuje na to, że osoby uczestniczące w takim proteście mogą być niebezpieczne, podobnie jak rozpędzony tłum. Grupa Anonymous walczy o prawo do dzielenia się informacją, ale na jakiś czas sama ograniczyła firmom i instytucjom możliwość publikowania treści w sieci.

>> czytaj też: Prawa internautów zagrożone przez raport Gallo


Aktualności | Porady | Gościnnie | Katalog
Bukmacherzy | Sprawdź auto | Praca


Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.

              *