Apple Facebook Google Microsoft badania bezpieczeństwo patronat DI prawa autorskie serwisy społecznościowe smartfony

(akt.) Opinie: Ruszyła "podróbka" OdSiebie i chce stosować chińskie prawo (sic!)

Rafał Cisek, Nowe Media 07-12-2010, 11:21
Aktualizacja: 08-12-2010, 15:50

Serwis OdSiebie.pl nie ma nic wspólnego z legendarnym już wrocławskim serwisem OdSiebie.com. Wykorzystuje tylko bezprawnie jego nazwę. Jednak inną ciekawostką, poza żenującym wyglądem i funkcjonalnością oraz transferem na poziomie 10 kb/s, jest fakt, że chce on stosować chińskie prawo. Tymczasem jest to niedozwolone.

O manewrach ludzi którzy bezczelnie próbują odcinać kupony od sukcesu zamkniętego przez Policję wrocławskiego serwisu hostingowego pisałem już w tekście: OdSiebie powstanie jak Feniks z popiołów?

Po tekście tym nagle ujawnił się właściciel, przedstawiając się jako amerykańska firma. Równocześnie został dokonany transfer domeny z nieujawnionej osoby fizycznej właśnie na wspomnianą firmę. Ponadto na stronie zapowiadającej start serwisu znalazło się oświadczenie, że serwis nie ma nic wspólnego z wrocławską firmą.

Abstrahując od faktu, że takie oświadczenie nic nie zmienia w zakresie moich zarzutów co do naruszenia prawa do nazwy i ryzyka konfuzji (pomyłki) co do podmiotu rzeczywiście świadczącego usługi oraz żerowania na jego renomie wśród użytkowników sieci (nie będę już wnikał w niuanse prawnicze w tym zakresie), chcę poruszyć temat regulaminu "nowego" serwisu.

>> Czytaj także: OdSiebie powstanie jak feniks z popiołów?

Oto bowiem na blipie pojawiły się wpisy o tym, że serwis się nieźle zabezpieczył, bo firma z USA, serwery w Holandii, a prawo, do którego się odwołuje w relacjach z użytkownikami, to prawo Chińskiej Republiki Ludowej. Sprytne, nie?

Wcale nie. Otóż, jeżeli umowa jest zawierana w sytuacji, gdy choć jeden podmiot jest spoza Unii (amerykański dostawca usług - polski użytkownik), w relacjach kontraktowych, jeżeli chodzi o reguły możliwości wyboru prawa właściwego, stosuje się polską ustawę za 1965 roku - prawo prywatne międzynarodowe.

Ustawa ta natomiast wyłącza wybór prawa właściwego, które w żaden sposób nie jest związane z umową (art. 25 par. 1 ppm). Chodzi o tzw. łącznik - np. obywatelstwa, miejsca zamieszkania strony lub miejsca wykonania umowy (i inne).

Łączniki nawiązują do różnych postaci więzi pomiędzy osobą fizyczną lub prawną a określonym obszarem prawnym. Zatem w relacjach umownych nie można wybrać sobie prawa właściwego "z kosmosu".

Można się tylko domyślać intencji twórców kontrowersyjnego serwisu: wybierzemy prawo chińskie i mamy z głowy wszelkie problemy prawne. Nie jest to na szczęście (m.in. dla użytkowników) prawdą.

Podobnie jak serwis nie do końca może uniknąć np. kłopotów w związku z ewentualnymi naruszeniami prawa autorskiego (ewentualnie innych praw osób trzecich). Przynajmniej dopóki jest pod polską domeną. Uważam bowiem, że dopóki mamy do czynienia z polskim rejestratorem narodowym, w sprawach związanych z ewentualnymi bezprawnymi działaniami pod polską domeną stosujemy polskie prawo, a w szczególności m.in. ustawę o świadczeniu usług drogą elektroniczną. A ta daje odpowiednie narzędzia dla osób trzecich w związku z naruszeniami ich praw.

UŚCIŚLENIE

Nie twierdzę, że serwery mają jakieś limity transferu. Powyższą wartość podałem w oparciu o ściągnięty wczoraj z serwisu na próbę plik wideo o rozmiarze ok. 5 MB. Maksymalny transfer, jaki osiągnąłem w trakcie pobierania, to było właśnie ok. 10 KB/s (mam na to stosowne logi z pobierania). Dziś przed południem powtórzyłem próbę na ponad 300-megabajtowym pliku i transfer osiągał wartości w granicach 240 KB/s.

Co do zarzutów pojawiających się w komentarzach, iż nie jestem konsekwentny w swoich poglądach, spieszę z wyjaśnieniem, iż w niniejszym artykule wcale nie zrzekam się poglądów przedstawionych w artykule pt. Prokurator nie powinien blokować domeny wywołującej "nielegalny serwis".

Należy przede wszystkim rozróżnić dwie sytuacje. Pierwsza, kiedy domena wywołuje treści naruszające prawo. Wtedy od rejestratora można moim zdaniem żądać zablokowania samego przekierowania na te treści. Jednak nie powinno się pozbawiać właściciela domeny całkowicie władztwa nad nią - powinien mieć prawo zmiany przekierowania na treści, które nie naruszają prawa (dlatego uważam, że całkowite blokowanie przez prokuraturę domen jest w pewnych przypadkach nadużyciem).

Rafał CisekDruga sytuacja to taka, gdy sama domena (nazwa) narusza czyjeś prawa. Wtedy oczywiście jak najbardziej można żądać zablokowania domeny od rejestratora pod rygorem odpowiedzialności tegoż rejestratora (niezależnej od odpowiedzialności bezpośredniego naruszyciela - właściciela domeny) za fakt, iż utrzymuje dla kogoś domenę z naruszeniem praw osób trzecich - sytuacja zupełnie analogiczna jak przy hostingu (art. 14 ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną).

Rafał Cisek, radca prawny, współpracownik Centrum Badań Problemów Prawnych i Ekonomicznych Komunikacji Elektronicznej (CBKE), twórca serwisu prawa nowych technologii NoweMEDIA.org.pl, ekspert w zakresie prawnych aspektów komunikacji elektronicznej.


Aktualności | Porady | Gościnnie | Katalog
Bukmacherzy | Sprawdź auto | Praca


Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.

              *