Apple Facebook Google Microsoft badania bezpieczeństwo patronat DI prawa autorskie serwisy społecznościowe smartfony

W ostatnich miesiącach przyszło mi napisać swoją pierwszą książkę i jakoś tak się złożyło, że na równi z samą radością tworzenia sporo przyjemności sprawiło mi przygotowanie odpowiedniego środowiska pracy. Środowiska, dodam, prawie w całości wirtualnego. Spróbowałem sporo programów - klasycznych, online, „w chmurze” - każdego sortu. Dzisiaj chcę się z Wami podzielić zwycięskim zespołem.

Andrzej Tucholski z nowo wydaną książką

Andrzej Tucholski z nowo wydaną książką, fot. Karolina Szpunar

Część pierwsza - pisanie

Każdy twórca ma swój własny warsztat pracy, ale najczęstszym systemem jest podział na kolejne drafty (tj. szkice) książki. Najpierw się spisuje baaardzo brudną wersję pierwszą, chodzi tylko o zapisanie stron. Potem poprawia się kwestie logiczne, fabularne i tzw. problemy ciągłości (przykład: jeśli bohater pójdzie do kuchni, to nie powinien nagle mówić z korytarza za garderobą). Wreszcie poprawia się płynność języka i, no cóż, wszystko inne.

Ja cały ten proces przerobiłem w Scrivenerze (Win/Mac). Początkowo podobało mi się spisywanie surowych zdań w aplikacji OmmWriter (Win/Mac) i jeśli ktoś lubi mieć przyjemny nastrój w trakcie pracy, to w dalszym ciągu polecam uspokajające, kolorowe środowisko tego minimalistycznego procesora.

Oczywiście, można sobie poradzić z samym Wordem czy też Pages, ale przy tworzeniu bardziej rozbudowanego świata warto jest od początku zaprojektować środowisko pracy wygodniejsze od niezliczonych, osobnych plików. Najbardziej postępowi pisarze tworzą z tego powodu w Evernote :)

Część pierwsza i pół - dodatkowe bajery w tle

Uwielbiam znajdywać sobie dziesiątki zajęć zastępczych od samego pisania. Wydaje mi się, że każdy twórca zna ten stan, że nawet malowanie kuchni wydaje się ciekawsze od nie-wiem-której edycji. W trakcie takich eskapad znalazłem dwie bardzo przyjemne aplikacje:

  • Coffitivity (Online/Mac) - malutki program emitujący… dźwięki kawiarni. Fajne tło pod muzykę.
  • F.lux (Mac) - aplikacja ustawiająca taki kontrast i kolory ekranu, by nie męczyły oczu. Przydatne w trakcie pracy wieczorem.

Część druga - redakcja

Gdy mamy już z grubsza poprawny szkic (trzeci, może czwarty), przychodzi pora na prawdziwą, konkretną pracę redaktorską i edycję. Podpierając się rekomendacjami wielu znanych nazwisk w branży, postanowiłem i ten etap prac wykonać w Scrivenerze. Trzeba się go odpowiednio nauczyć, ale ostatecznie żonglowanie wycięciami, przenosinami czy prowadzenie logu zmian jest w nim super wygodne.

Część trzecia - komunikacja z profesjonalistami zewnętrznymi

Tutaj niestety musimy wszystko grzecznie zgrać do pliku .doc, gdyż większość freelancerów w Polsce i na świecie preferuje właśnie ten program do wykonywania swojego zawodu. W efekcie śledzenie zmian i jakiekolwiek kwestie komentarzy/recenzji działają najlepiej wewnątrz środowiska Microsoft Office.

Warto też zawczasu przygotować sobie konto na Dropboksie. Choć wielokrotnie proponowałem spotykanym profesjonalistom połączenia innego sortu - i tak kończyło się niebieskim pudełkiem :)

Część czwarta - grafiki

Tutaj z mojej strony wybór był prosty. Do wszystkich prostych prac graficznych (bannery/covery/avatary) wystarcza w stu procentach PicMonkey (online). Jakiś czas temu zdecydowałem się na rozsądny cenowo pakiet premium i od tamtej pory nie pamiętam, bym kiedykolwiek musiał odpalać jakikolwiek inny program służący do obróbki grafiki. Moje wymagania są bardzo podstawowe i do nich PicMonkey nadaje się ekstra.

Część piąta - kompilacja do pliku

Najpopularniejszymi formatami e-booków są .mobi oraz .epub. W branży przyjęło się generować oba te pliki przy pomocy Sigila (Win/Mac), ale istnieją prostsze rozwiązania. Przede wszystkim bardzo prosto (i skutecznie) składa się e-booka w Scrivenerze. Trzeba jednak w tym samym programie danego e-booka w całości napisać, więc jeśli ktoś jednak tworzył w Wordzie, Pages czy Evernote, przesiadanie się tu na sam koniec przygody to średni pomysł.

Furorę na świecie robi darmowy (do czasu) programik Vellum (Mac). Jest to prościutki, wysoce estetyczny „składacz” e-booków, który domaga się pieniędzy dopiero przy eksporcie pliku. To dobre rozwiązanie, gdy zupełnie nie ma się głowy do „takich rzeczy”, ale prywatnie rekomenduję jednak się przemóc, trochę poczytać i użyć czegoś lepszego.

Pamiętajmy wreszcie, że istnieją skuteczne metody tworzenia generowania e-booków przy pomocy floty rozwiązań dostępnej wewnątrz Google Drive.

Część szósta - obsługa online

Gdy ma się już gotowe pliki, można je sprzedawać samodzielnie dzięki usługom takim, jak Kindle Direct Publishing (czyli Amazon) na świecie oraz Wydaje.pl w Polsce. Zakładanie kont, wszelkie weryfikacje i upload trwają maksymalnie do 72 godzin i potem można zobaczyć swój plik w internecie.

Do późniejszego prowadzenia dialogu z Czytelnikami od siebie polecam MailChimp (do obsługi newsletterów) oraz Brand24 (do monitoringu opinii) - jako perfekcyjne uzupełnienie posiadanej strony i, na przykład, profili na Facebooku czy Twitterze.

Jak widać, trochę tego wszystkiego jest, ale zarazem są to narzędzia proste do nauki i bardzo efektywne. Nigdy nie było łatwiej móc pokonać bariery techniczne i technologiczne oddzielające marzenie od realizacji :)

Życzę powodzenia!

Andrzej Tucholski, jestKultura.pl


Aktualności | Porady | Gościnnie | Katalog
Bukmacherzy | Sprawdź auto | Praca


Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.

              *