Apple Facebook Google Microsoft badania bezpieczeństwo patronat DI prawa autorskie serwisy społecznościowe smartfony

Bieda-serwery sposobem na ograniczenie informacji publicznej?

04-02-2015, 12:37

Na genialny pomysł ograniczenia dostępu do informacji publicznej wpadła Centralna Komisja ds. Stopni i Tytułów. Musi ona zamieszczać na swoich stronach pewne informacje, ale chciała je potem usuwać w trosce o kondycję kiepskich serwerów. Obowiązek "zamieszczania" byłby spełniony, czyż nie?

To kolejny tekst z cyklu absurdy dostępu do informacji publicznej w Polsce.
* * *

W ubiegłym tygodniu w blogosferze toczyły się ciekawe dyskusje na temat bieda-serwerów Centralnej Komisji ds. Stopni i Tytułów (CK). Ta Komisja jest organem administracji publicznej, który zajmuje się m.in. przyznawaniem uprawnień do nadawania stopni doktora i doktora habilitowanego. Organ ten działa na podstawie Ustawy o stopniach naukowych i tytule naukowym oraz o stopniach i tytule w zakresie sztuki.

Wspomniana ustawa od niedawna wymaga od CK publikowania pewnych dokumentów na stronie internetowej. Chodzi m.in. o informacje o prowadzonych postępowaniach habilitacyjnych, włącznie z recenzjami. Publikowanie tych dokumentów ma oczywiście znaczenie dla przejrzystości procesów związanych z nadawaniem stopni naukowych. Oczywiście w takiej sytuacji zwiększa się ilość krytyków, którzy szperają w tych dokumentach i wyłapują jakieś błędy. Cóż... taki jest koszt przejrzystości. 

Biedne mamy serwery! Kasujemy!

Niestety w ubiegłym tygodniu CK ogłosiła, że ma zamiar zmienić sposób publikowania dokumentów. Zamieściła na swojej stronie komunikat:

Centralna Komisja do spraw Stopni i Tytułów zobowiązana jest zamieszczać na swojej stronie internetowej określone informacje (...) Ustawa nie określa jednak terminu, w którym informacje te powinny być dostępne.

Wobec ograniczonych możliwości technicznych (pojemność serwerów) Prezydium Centralnej Komisji postanowiło przyjąć zasadę, że omawiane informacje będą dostępne na stronie internetowej CK przez pół roku od dnia zamieszczenia wszystkich informacji w danej sprawie, które przewidziane są przepisami ww. ustawy.

Mówiąc krótko, CK uznała, że ustawa wymaga od niej zamieszczania informacji, ale nic nie mówi o ich usuwaniu. Skoro tak, to CK przyznała sobie prawo do usunięcia informacji po sześciu miesiącach. Decyzję uzasadniono kiepskimi serwerami i sprawa wydawała się załatwiona. 

Należy w tym miejscu przyznać, że ustawa rzeczywiście nie określa czasu, przez jaki informacje powinny być dostępne na stronie. Art. 36 ustawy mówi po prostu, że CK "prowadzi, aktualizuje i zamieszcza na swojej stronie internetowej" określone informacje. Ten przepis nie mówi nic o usuwaniu informacji i należałoby chyba myśleć, że te informacje mają być cały czas dostępne. CK doszła jednak do wniosku, że skoro terminu nie określono, dane można sobie, ot tak, usunąć po jakimś dowolnym okresie czasu. Dlaczego nie po sekundzie, tylko po pół roku? Nie wiadomo.   

Twórcze podejście do obowiązku

Sprawa wywołała oburzenie w środowisku naukowym. Temat świetnie opisał filozof i bloger Emanuel Kulczycki, który zwrócił uwagę na znaczenie tej sprawy dla środowiska naukowego (zaproponował nawet pewne rozwiązania problemu, np. przez crowdfunding). Można jednak myśleć o tej sprawie szerzej, nie patrząc na problemy określonego środowiska czy określonej instytucji. Jest to kolejny raz, gdy instytucja publiczna próbuje utrudniać dostęp do informacji publicznej. Ta instytucja uznała, że w celu ograniczenia przejrzystości wystarczy się powołać na bieda-serwery oraz na "twórczą" interpretację przepisu.

Sprawę  opisywała również Gazeta Prawna, wdając się w dyskusję na temat kiepskich serwerów i porządnie prowadzonych archiwów papierowych. Pytanie tylko, czy taka dyskusja jest na miejscu? Jeszcze raz powtórzmy, że chodzi o instytucję publiczną, od której ustawa wymaga publikowania pewnych informacji. Ta instytucja powinna realizować swoje obowiązki, a nie szukać sobie wymówek. 

Sprawa wyjaśniona?

Sprawę wyjaśniała Lena Kolarska-Bobińska, Minister Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Jeszcze w ubiegłym tygodniu na Twitterze stwierdziła, że sprawa jest "tajemnicza", bo CK dostała "dość dużo środków" na swoje cele. 

Wczoraj sprawa się wyjaśniła i pani minister na Twitterze stwierdziła, że CK "archiwizuje i będzie archiwizować". Ze strony CK zniknął wcześniejszy komunikat o przechowywaniu danych przez pół roku. 

Czy w tej sytuacji można uznać, że sprawa została wyjaśniona? I tak, i nie. Wszystko wróci do normy, ale najwyraźniej CK była bardzo bliska realizacji pomysłu, który miał ograniczyć przejrzystość instytucji. Takie pomysły nie powinny w ogóle padać ze strony instytucji publicznych. 


Aktualności | Porady | Gościnnie | Katalog
Bukmacherzy | Sprawdź auto | Praca

              *              



Ostatnie artykuły:


fot. DALL-E




fot. DALL-E



fot. Freepik