Apple Facebook Google Microsoft badania bezpieczeństwo patronat DI prawa autorskie serwisy społecznościowe smartfony

Antypiraci zgłosili 345 mln URL-i do usunięcia z Google. Co to właściwie znaczy?

09-01-2015, 11:51

Policzono, że posiadacze praw autorskich żądali w ubiegłym roku usunięcia 345 mln URL-i z Google. Interpretując tę liczbę, trzeba mieć na uwadze, że wysyłanie antypirackich wniosków może przebiegać o wiele mniej starannie niż ich późniejsze sprawdzanie.

Media obiegła już wiadomość, że w roku 2014 posiadacze praw autorskich zażądali od Google usunięcia 345 mln URL-i. Niektóre media, podając tę informację, powołały się na raporty Google, ale tak naprawdę ta liczba pochodzi od TorrentFreaka. Google nie publikuje rocznych zestawień żądań o usunięcie treści. To TorrentFreak obliczył liczbę URL-i zgłoszonych do usunięcia w ciągu roku, porównując dane z raportów tygodniowych.

Można doliczyć 5%?

Oczywiście Google publikuje swój Raport Przejrzystości, ale w nim znajdziemy dane z ubiegłego miesiąca oraz wykres wskazujący, jak rośnie liczba wniosków o usuwanie treści. Tylko w ubiegłym miesiącu do Google zgłoszono 37 mln URL-i do usunięcia, które to URL-e dotyczyły ponad 57 tys. domen. Oto najważniejsze dane z oryginalnego raportu. 

Raport przejrzystości Google

Ujawnienie tych danych zachęca do mówienia o tym, jak bardzo posiadacze praw autorskich zalewają Google wnioskami o usuwanie treści. Można w tej sytuacji wątpić w należyte ocenianie każdego wniosku. Warto jednak przypomnieć, że już w roku 2012 liczba URL-i zgłoszonych do usunięcia była niepokojąco wysoka - przekraczała milion miesięcznie. Już wtedy mówiło się o niepokojącej skali zjawiska. 

Raport Przejrzystości Google nie uwzględnia wszystkich próśb o usunięcie treści, np. nie uwzględnia żądań przesłanych faksem lub listem. Raport Google nie uwzględnia też żądań dotyczących usług innych niż wyszukiwarka Google (np. YouTube lub Bloggera) oraz żądań wysłanych do wyszukiwarki Google, a dotyczących treści pojawiających się w innych usługach Google (np. żądań dotyczących wyszukiwarki, ale zawierających adresy URL w YouTube lub Bloggerze).

Google informuje na swoich stronach, że Raport Przejrzystości może obejmować 95% procent żądań o usunięcie treści, a przy takiej skali 5% to wcale nie jest mało.

Nadużycia się zdarzają. Jakie?

Google usuwa zdecydowaną większość zgłoszonych linków, choć nie wszystkie. W Raporcie Przejrzystości podane są przykłady linków zgłoszonych i nieusuniętych (np. link do tego filmu na Vimeo).

Firma Google stara się też współpracować z projektem Chilling Effects, dzięki któremu już nie raz dowiadywaliśmy się o absurdalnych wnioskach o usunięcie wyników wyszukiwania. Na stronach Raportu Przejrzystości znajdziemy też opisy wybranych sytuacji, gdy firma nie zareagowała na wnioski o usunięcie treści. Oto przykłady. 

  • Duże amerykańskie studio filmowe zażądało usunięcia z witryny IMDb strony z informacją o produkowanym przez nie filmie, jak również oficjalnego zwiastuna umieszczonego w dużym serwisie społecznościowym. 
  • Amerykańska organizacja występująca w imieniu studia filmowego dwukrotnie zażądała usunięcia recenzji filmu z portalu dużej gazety. 
  • Szkoła nauki jazdy w Wielkiej Brytanii zażądała usunięcia z wyników wyszukiwania strony głównej konkurencyjnej firmy, zarzucając jej skopiowanie alfabetycznej listy miast i regionów, w których oferowane są kursy. 
  • Organizacja zajmująca się ochroną materiałów firm z branż filmowej i sportowej zażądała usunięcia wyników wyszukiwania zawierających linki do przesłanych przez jednego z jej klientów wniosków o usunięcie oraz innych adresów URL, które nie zawierały treści niezgodnych z przepisami.
  • Osoba fizyczna w USA zażądała usunięcia wyników wyszukiwania z linkiem do dokumentów sądowych zawierających jej imię i nazwisko na podstawie stwierdzenia, że te dane są chronione prawem autorskim.

Google twierdzi, że każde zgłoszenie jest analizowane w ciągu ok. 6 godzin. Ten czas może być dłuższy, jeśli przesłana informacja jest niekompletna albo z powodu bariery językowej. Mając jednak na uwadze opisane sytuacje i liczby, możemy jasno powiedzieć jedno - Google odwala masę roboty, obsługując te wszystkie antypirackie zgłoszenia. 

Google i MPAA już się nie lubią

Google analizuje te liczne wnioski, bo taką procedurę przewiduje prawo. Nie są to jednak wszystkie antypirackie działania Google. Firma zdecydowała się również na zmianę swoich algorytmów w celu obniżania widoczności "pirackich" stron. Wcale nie musiała tego robić. Niestety przemysł filmowy nigdy tego nie docenił, co pod koniec 2014 roku zaowocowało popsuciem relacji pomiędzy Google i organizacją MPAA reprezentującą branżę filmową. Można się spodziewać, że w przyszłości Google będzie robiła tylko to, czego wymaga od niej prawo. Możliwe, że nie będzie chciała robić więcej, a wynika to po części z postawy MPAA. 

Zauważmy jeszcze, że ogromna liczba zgłoszeń nie oznacza, że antypiraci muszą bardzo się namęczyć przy wnioskach. Nie od dziś wiadomo, że antypiraci mają automaty do wyszukiwania i zgłaszania treści do usunięcia. Wiadomo też, że te antypirackie automaty często się mylą, a posiadacze praw autorskich nie chcą ponosić odpowiedzialności za ich pomyłki. To jeden z poważniejszych problemów, który powinien być w przyszłości rozwiązany. Należałoby zapewnić, że zgłoszenie bezzasadnego wniosku o usunięcie treści może się skończyć karą dla wnioskodawcy. Obecnie taka możliwość istnieje raczej w teorii, choć zdarzało się testowanie jej w praktyce


Aktualności | Porady | Gościnnie | Katalog
Bukmacherzy | Sprawdź auto | Praca


Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.

              *              



Ostatnie artykuły:


fot. Samsung



fot. HONOR