Apple Facebook Google Microsoft badania bezpieczeństwo patronat DI prawa autorskie serwisy społecznościowe smartfony

Uwaga na e-praca.vv.net.pl oraz vv.net.pl. Zamiast pracy możesz mieć 660 zł długu

23-04-2014, 09:15

W sieci pojawił się kolejny serwis oferujący pracę na umowę o dzieło, gdzie do zawarcia umowy wystarczy rejestracja, ale odstąpienie od niej może kosztować 660 zł. Wypłacenie wynagrodzenia za pracę wcale nie jest gwarantowane umową zawieraną elektronicznie.

W styczniu i kwietniu ubiegłego roku Dziennik Internautów opisywał dwa serwisy internetowe, które oferowały zawarcie umowy o dzieło, a jednak mogłyby być uznane za tzw. serwisy pobieraczkowe. Obydwa serwisy zachęcały do szybkiej rejestracji, ale nie informowały w wyraźny sposób, że sama rejestracja oznacza zawarcie umowy o dzieło z poważnymi konsekwencjami finansowymi (także dla zleceniobiorcy).

Serwisy, o których mowa to Workhome.pl oraz DodatkowaPraca.com. Obydwa już nie istnieją. Obydwa oferowały zawarcie umowy o dzieło na stworzenie opisów do programów komputerowych. W obydwu serwisach umowy o dzieło były tak skonstruowane, że nie dawały gwarancji wypłaty wynagrodzenia, a warunki stawiane zleceniobiorcom były bardzo surowe. Co najważniejsze, obydwa serwisy przewidywały wysokie kary umowne, gdyby ktoś chciał odstąpić od umowy nawet krótko po jej zawarciu. 

Adrian Oleszczuk powraca

Obydwa wspomniane serwisy łączył też właściciel - Adrian Oleszczuk z Warszawy, prowadzący firmę o nazwie Vindi (wcześniej VolSoft). Kontaktowaliśmy się kilkakrotnie z Panem Oleszczukiem i często unikał on odpowiedzi na trudne pytania np. dlaczego nie zawiera on umów w formie pisemnej, skoro umowy dotyczące praw autorskich powinny mieć taką formę? Czy potrafi on uzasadnić wysokość kar umownych? 

Pan Oleszczuk nigdy nie odpowiadał na te trudne pytania, czasem odgrażał się pozwem za zniesławienie i domagał się usunięcia jego danych osobowych z artykułów w DI. Groził, że "napisze maila do GIODO". Twierdził też, że jego działania rekrutacyjne były tylko eksperymentem, który się nie sprawdził. Miał podobno "machnąć na nie ręką".

Uwaga na e-praca.vv.net.pl

A jednak pan Oleszczuk nie potrafi zaprzestać tego eksperymentu. Jego firma uruchomiła kolejną stronę - e-praca.vv.net.pl, dostępną także pod adresem epraca.vv.net.pl i w ogóle vv.net.pl. Ta strona działa podobnie jak wcześniejsze "eksperymenty" pana Oleszczuka tzn. zachęca do szybkiej rejestracji, wymagającej także zaakceptowania regulaminu. Oto zrzut przedstawiający stronę.

zrzut
Źródło obrazka:  e-praca.vv.net.pl

Trzeba szybko pisać, ale...

Regulamin serwisu daje jasno do zrozumienia, że z chwilą rejestracji następuje zawarcie umowy o dzieło, która rzekomo jest wiążąca dla obu stron (w rzeczywistości bardziej dla jednej strony, o czym później).

W ramach tej umowy zleceniobiorca musi opracować 3 tys. opisów programów komputerowych, które trzeba przekazywać po minimum 22 dziennie. Zleceniodawca może wymagać wprowadzenia korekt, za co nie przysługuje wynagrodzenie (możecie zajrzeć do umowy, która znajduje się w tym samym dokumencie co regulamin).

Umowa zawierana przez vv.net.pl wymaga wykonania całego zamówienia w 120 dni. Wynagrodzenie z tego tytułu ma wynosić 2640 zł brutto, ale umowa wcale nie gwarantuje, że zamawiający dostanie pieniądze. To jest niezwykle ciekawe 

...na pieniążki trzeba czekać

Umowa stanowi, że wynagrodzenie zostanie przekazane po akceptacji wszystkich opisów, na co zleceniodawca daje sobie 3 miesiące (zob. umowa §6). Ponadto wypłata wynagrodzenia jest uzależniona od przesłania tradycyjną pocztą pisemnego załącznika do umowy. Jest to szczególnie ciekawy element umów pana Oleszczuka, godny osobnego opisania. 

Umowa pisemna czy elektroniczna?

Pan Oleszczuk twierdzi, że umowa o dzieło zawarta jest po rejestracji, czyli elektronicznie (zob. regulamin §4) . Problem w tym, że umowa dotyczy przeniesienia praw autorskich majątkowych, a taka umowa wymaga formy pisemnej.

Pan Oleszczuk wymyślił więc sobie, że jego umowy o dzieło będą obowiązywać zleceniobiorców od chwili rejestracji elektronicznej, ale on sam będzie nią w pełni związany od momentu przesłania formy pisemnej i dopiero wtedy wypłaci wynagrodzenie. Opinia prawnika na ten temat będzie tematem osobnego tekstu w DI.

Haczyk, czyli kary umowne

Trzeba tu dodać, że zobowiązania po stronie zleceniobiorców (nie wymagające według Oleszczuka formy pisemnej) są bardzo poważne. Pan Oleszczuk sam ma problemy z ortografią, co widać w jego e-mailach i regulaminach, ale od swoich zleceniobiorców wymaga pisania doskonale i szybko. Jeśli ktoś sobie nie radzi, może wycofać się z umowy i tu jest haczyk!

Umowa zawierana przez vv.net.pl przewiduje, że w razie "nienależytego wykonania" umowy firma pana Oleszczuka może domagać się kary w wysokości 25% wynagrodzenia (zob. umowa §7). To jest 660 zł! Umowa teoretycznie daje możliwość odstąpienia od niej w ciągu 24 godzin, ale to wiąże się z opłatą 67 zł.

Obydwie opłaty (660 zł i 67 zł) po prostu trudno zrozumieć. Czy Pan Oleszczuk faktycznie ponosi jakieś koszty, jeśli ktoś nie wywiąże się umowy lub zrezygnuje z niej zaraz po jej zawarciu? Pytaliśmy o to w przeszłości Pana Oleszczuka i ciągle czekamy na odpowiedź.

Uczciwa umowa?

Oczywiście Pan Oleszczuk nie musi się przed nami tłumaczyć. Jego biznes można uznawać za "zgodny z prawem", choć pytani przez nas o to prawnicy uważają, że Oleszczuk mógłby mieć w sądzie problem z udowodnieniem swoich racji. Należałoby rozważyć zgodność proponowanej użytkownikom umowy o dzieło z normami Kodeksu Cywilnego.  Strony zawierające umowę mogą ułożyć stosunek prawny według swego uznania, byleby jego treść lub cel nie sprzeciwiały się właściwości (naturze) stosunku, ustawie ani zasadom współżycia społecznego.

Pan Oleszczuk miał już okazję do sprawdzenia swojego biznesu w sądzie. Próbował mianowicie korzystać z e-Sądu, aby uzyskać nakaz zapłaty przeciwko co najmniej jednej osobie. Osoba ta złożyła sprzeciw i sprawa mogła trafić do "zwykłego" sądu. Niestety Adrian Oleszczuk nie uzupełnił pozwu w sposób odpowiedni dla postępowania nieelektronicznego i sprawa została umorzona.

Po prostu uważajcie!

Nie widzieć czemu, Adrian Oleszczuk często ma nam za złe, że opisujemy jego serwisy. Uwierzcie jednak, że Dziennik Internautów robi w ten sposób przysługę panu Oleszczukowi. Przecież nikomu nie zależy na nieporozumieniach, prawda? Jeśli Pan Oleszczuk jest tak uczciwy jak twierdzi, powinno mu zależeć na tym, aby osoby rejestrujące się w jego serwisie dobrze wiedziały na jaką umowę się zgadzają.

Niestety w serwisie pana Oleszczuka nie ma wielkiego ostrzeżenia w stylu "UWAŻAJ! MOŻESZ ZAPŁACIĆ 660 ZŁ KARY ZA POCHOPNĄ REJESTRACJĘ". Naszym zdaniem to duży brak.

Sonda
Czy umowy Pana Oleszczuka są Twoim zdaniem zgodne z zasadami współżycia społecznego?
  • tak
  • nie
  • nie mam zdania
wyniki  komentarze

Może Panu Oleszczukowi szkoda miejsca na takie ostrzeżenia? Rozumiemy to! My też tworzymy "internety" i wiemy jak cenne jest miejsce na stronie. Dlatego robimy panu Oleszczukowi przysługę i opisujemy u nas to, o czym on nie mógł na swoich stronach wspomnieć, a co jest ważną informacją dla jego potencjalnych współpracowników. Uważajcie! Rejestracja w vv.net.pl rodzi poważne konsekwencje!

Uwaga: Ten tekst bazuje na brzmieniu regulaminu i umowy, jakie obowiązywało w chwili pisania tego tekstu. Nie wiemy, czy to brzmienie się nie zmieni. Adrian Oleszczuk wciąż zmienia adres regulaminu w celu utrudnienia wskazania go.

Aktualizacja: Pan Adrian Oleszczuk nie odpowiedział na pytania redakcji DI, ale zażądał ujawnienia danych użytkowników DI. Więcej o tym w tekście pt. Adrian Oleszczuk żąda danych Czytelników DI i grozi postępowaniami

Aktualizacja II: Strona Pana Oleszczuka pojawiła się także pod adresem vv.net.pl oraz pod innymi subdomenami.


Aktualności | Porady | Gościnnie | Katalog
Bukmacherzy | Sprawdź auto | Praca


Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.

              *              



Ostatnie artykuły:


fot. Samsung



fot. HONOR