Apple Facebook Google Microsoft badania bezpieczeństwo patronat DI prawa autorskie serwisy społecznościowe smartfony

Autor książki nie gani "pirata". Świat się zmienia? Nie!

26-05-2011, 11:38

Pewien autor książki otrzymał e-mail z nietypową prośbą - człowiek, który pobrał nieuatoryzowaną kopię książki pytał, gdzie mógłby nabyć "legalną" wersję. Autor nie tylko nie zganił "pirata", ale podziękował mu za kontakt. Historia zrobiła karierę na Wykopie, ale tak naprawdę nie pokazuje nic bardzo wyjątkowego.

Na Wykop.pl znajdziemy wątek pt. Świat się zmienia. Miejmy nadzieję że to nie jest odosobniony przypadek. Wykop prowadzi nas do obrazka, który prezentuje na zrzucie ekranowym e-mailową korespondencję. Istotne jest to, czego dowiadujemy się z tej korespondencji.

Człowiek podpisujący się jako Ben napisał do Andy'ego Harrisa, autora książek poświęconych technologiom tworzenia serwisów WWW. Ben przyznał, iż nie mając pieniędzy na jego książkę, postanowił pobrać jej nieautoryzowaną kopię z sieci. Potem, gdy jego sytuacja się poprawiła, postanowił zapłacić autorowi. Spytał go zatem w e-mailu, jakie jest najnowsze wydanie książki i gdzie je kupić, aby zagwarantować autorowi największy przychód.

>>> Czytaj: Autorzy książek bronią BitTorrenta

Andy Harris (autor książki) w odpowiedzi stwierdził, że przedstawiona mu historia jest bardzo inspirująca i docenił chęć zapłacenia za książkę. Dodał również, że rozważa zrezygnowanie z wydawców i samodzielne publikowanie książek. Możliwe, że wybierze on model "zapłać ile chcesz".

Użytkowników Wykopu ta historia również zainspirowała, co widać po długiej dyskusji, zmieniającej się w ogólną debatę o piractwie. Myślę jednak, że wykopowicze nie wzięli pod uwagę jednej rzeczy - ta historia nie jest tak bardzo wyjątkowa, jak może się wydawać.

Propiraccy artyści

Paulo Coelho jest chyba najlepszym przykładem autora książek, który popiera piractwo nawet pomimo umów z wydawcami. Ostatnio Coelho przypomniał o tym poparciu i przyznał, że dostępność darmowych kopii książek w sieci jest dobra dla sprzedaży.

Jeśli oderwiemy się od rynku książek, znajdziemy więcej podobnych przykładów. Zespół Radiohead nie stracił na udostępnieniu utworów, które można było pobrać z internetu za dowolną kwotę. Podobnie było z Nine Inch Nails. Ostatnio swoje utwory w sieci udostępniła grupa Beastie Boys.

Na rynku gier komputerowych ciekawym przykładem propirackiego twórcy jest Markus "Notch" Persson, którego dziełem jest gra Minecraft. Autorzy filmów też zastanawiają się nad wykorzystaniem P2P do promocji, czego przykładem jest film The Tunnel

Kultura to nie tylko wydawnictwa

Jest zatem prawdą, że "świat się zmienia" (jak sugeruje autor wątku na Wykopie), ale nie zmienia się tylko od dziś. Poza tym trzeba mieć na uwadze jeszcze jedno ogromne zjawisko, jakim jest... cała kultura.

Istnieje ogromna rzesza twórców, którzy coś tworzą, po czym dają to ludziom i mówią "róbcie z tym, co chcecie". Nazywa się ich czasem "amatorami", ale nierzadko są to ludzie dysponujący lepszym warsztatem niż znane gwiazdy. Tworzą oni takie filmy, utwory muzyczne, gry komputerowe lub fotografie, które mają docierać do odbiorcy niezależnie od wniesionej opłaty. Niektórzy tego typu twórcy potrafią zarobić na swoich dziełach, ale nie o to pierwotnie im chodzi.

To wszystko stanowi ogromny obszar kulturowy, którego ogarnięcie jest bardzo trudne. W tym obszarze problem wynagrodzenia twórcy nie istnieje i dlatego w dyskusjach o prawie autorskim pomija się tego typu działalność. Czy słusznie? Nie, bo te dzieła również wymagają pewnej ochrony, choć innej niż taka, która ma służyć zapewnieniu pieniędzy konkretnemu podmiotowi.  

Piszę o tym, bo chciałbym Czytelnikowi uświadomić, że oddawanie komuś własnego dzieła bez domagania się pieniędzy nie jest niczym nowym ani nadzwyczajnym. Jest to wręcz wpisane w ludzkość, kulturę i postęp. To, co zrobił Andy Harris, było normalne. Można natomiast wątpić w to, czy normalne jest nazywanie "złodziejem" swojego wielbiciela.

Od wielu lat ci najwięksi posiadacze praw autorskich starają się nam wmówić, że to oni tworzą kulturę. Niektórzy z nich określają się nawet mianem "współczesnych mecenasów". Robią oni wrażenie, że większość kultury to wydawnictwa, a twórczość dla twórczości to tylko margines.

W rzeczywistości jest inaczej. Produkty kilku dużych wytwórni i wydawnictw to niewielka część kultury. Tym bardziej smutne jest obserwowanie zjawiska polegającego na tym, że wybrane firmy uczestniczące w tworzeniu części kultury, dyktują politykom prawo regulujące dostęp do całej kultury. Dopiero to prawo może zmienić świat. Niekoniecznie na lepsze.

>>> Czytaj: Unia bierze się za własność intelektualną, czyli znów o cenzurze...


Aktualności | Porady | Gościnnie | Katalog
Bukmacherzy | Sprawdź auto | Praca


Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.

              *              

Źródło: Wykop.pl



Ostatnie artykuły:


fot. Samsung



fot. HONOR