Apple Facebook Google Microsoft badania bezpieczeństwo patronat DI prawa autorskie serwisy społecznościowe smartfony

W handlu znajomymi nie chodzi o bycie lubianym

Forsal.pl 26-06-2010, 11:08

Kup 100 fanów na Facebooku – szybko i tanio! Chcesz, żeby twoja strona stała się bardziej popularna? Cena za jednego fana to jedyne 20 groszy. 100 fanów – 20 zł, 1000 – 200 zł itd. Szybki czas realizacji (1–3 dni). Fani są aktywnymi użytkownikami Facebooka, żadnych fikcyjnych kont – ogłoszenie takiej treści od kilku tygodni można znaleźć na Allegro. Okazuje się, że dotychczas w ten sposób sprzedano w Polsce co najmniej dwa tysiące facebookowych dusz.

Do tej pory to psycholodzy głowili się, dlaczego internauci gonią za coraz większą liczbą wirtualnych przyjaciół. Tym bardziej że już blisko ćwierć wieku temu brytyjski antropolog Robin Ian MacDonald Dunbar określił, że maksymalna liczba znajomych, których możemy bliżej poznać, to 150 osób. Tymczasem na Naszej Klasie, Facebooku, MySpace i innych portalach społecznościowych konta z setkami znajomych wcale nie są rzadkością.

Fenomen wyjaśnili... ekonomiści, a marketingowcy zaczęli na nim zarabiać. Okazuje się, że chodzi nie tylko o potrzebę bycia lubianym. Nie mniej ważne jest to, że na e-fanach i e-znajomych można zbić majątek. Witajcie w świecie socjonomii, w której naczelną wartością jest liczba ludzi, którzy nas obserwują, komentują nasze zdjęcia i wpisy w internecie. I są tacy, którzy za ich aktywność są gotowi sporo zapłacić.

>>> Czytaj: Facebook grozi pozwem za handel przyjaciółmi

Dbam o popularność fanpage’ów (profili na serwisach społecznościowych – red.) ośmiu firm. Sześć z nich to międzynarodowe korporacje, dwie to przedsiębiorstwa polskie – mówi nam Adam, jeden z polskich moderatorów kont na Facebooku. Na czym polega jego zajęcie? Stworzył i codziennie obsługuje blisko 50 fałszywych użytkowników Facebooka. Każdemu wymyślił imię, znalazł zdjęcie, napisał odpowiedni, czyli pasujący do profilu poszukiwanych przez firmy klientów życiorys, zaprzyjaźnił z przynajmniej setką prawdziwych ludzi i na koniec każdego z tych avatarów uczynił fanem przynajmniej kilku z firm, dla których pracuje.

Za nimi poszli kolejni. Docelowo mam mieć około setki avatarów, którzy codziennie aktywizują innych, prawdziwych użytkowników. Komentują wpisy, zdjęcia, piszą, jak bardzo podobają im się produkty – tłumaczy Adam i zapewnia, że firmy, dla których pracuje, albo nie wiedzą, albo nie chcą wiedzieć, w jaki sposób podbija się ich popularność. – Umowę podpisałem na pomoc w rozbudowaniu profilu. Nikt oficjalnie przecież nie chciałby przyznać, że ich fani to sztuczne twory – mówi.

W Polsce biznes oparty na handlu "lajkersami" (od "I like", czyli "Lubię to" na Facebooku) czy "followersami" (od "follow", czyli "Śledzę" na Twitterze) dopiero startuje. Na świecie jednak staje się coraz poważniejszym elementem kampanii reklamowych.

 

Więcej na ten temat w Forsal.pl: Handel znajomymi w sieci: internetowa przyjaźń liczona w milionach dolarów 

Sylwia Czubkowska

Forsal.pl


Aktualności | Porady | Gościnnie | Katalog
Bukmacherzy | Sprawdź auto | Praca


Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.

              *              

Źródło: Forsal.pl