Apple Facebook Google Microsoft badania bezpieczeństwo patronat DI prawa autorskie serwisy społecznościowe smartfony

Szkodniki mają już ćwierć wieku

13-07-2007, 10:11

25 lat temu na świecie pojawił się pierwszy komputerowy szkodnik. Był to wirus nie czyniący użytkownikom zbyt dużej krzywdy. Od tej pory w świecie tego typu programów wiele się zmieniło i dziś mamy okazję aby sobie powspominać. Cyberprzestępcy i dostawcy zabezpieczeń mogą nawet odśpiewać szkodnikom "100 lat".

Wirus uznawany za pierwszego na świecie "dzikiego" komputerowego szkodnika pojawił się w 1982 roku i nosił nazwę Elk Cloner. Stworzył go 15-letni wówczas Rich Skrenta. Wirus atakował komputery Apple II i rozprzestrzeniał się za pośrednictwem zapomnianych już dyskietek 5¼ cala.

Cloner nie robił wielkiej krzywdy. Co jakiś czas wyświetlał jedynie taki wierszyk.

Elk Cloner: The program with a personality

It will get on all your disks
It will infiltrate your chips
Yes it's Cloner!

It will stick to you like glue
It will modify RAM too
Send in the Cloner!


Późniejsze wirusy komputerowe były coraz bardziej złośliwe, ale z reguły informowały użytkownika o swojej obecności na komputerze. Wyświetlały wulgarne wierszyki, różnego rodzaju obrazki lub powodowały irytujące zmiany w zachowaniu maszyny (odwracały tekst do góry nogami, powodowały zniekształcenia obrazu, zjadały kropki itd.). Czasem niszczyły pliki lub nośniki. Niewątpliwie jednak ich twórcy byli w specyficzny sposób dowcipni i z pewnością niektórzy z czytelników miło spędzali czas przyprogramie zawierającym dema wirusów.

Zmiany jakie zaszły od tego czasu w świecie szkodników podsumowali redaktorzy pisma Science (bezpłatne streszczenie jest dostępne w serwisie Ars Technica). Zauważają oni, że na przestrzeni minionego ćwierćwiecza wirusy komputerowe stały się przede wszystkim motorem napędzającym cyberprzestępczość i rynek zabezpieczeń. Chodzi o niemałe pieniądze i dlatego dzisiejsze szkodniki działają po cichu i niezwykle perfidnie, a posiadanie programu antywirusowego staje się - przynajmniej w przypadku pewnych systemów operacyjnych - koniecznością.

Autorzy tekstu sądzą, że problemu szkodników nie da się w przyszłości rozwiązać. Dlaczego? Po pierwsze oprogramowanie jest coraz bardziej rozbudowane, a więc prawdopodobieństwo znalezienia w nim luk ciągle rośnie. Po drugie, nikt jeszcze nie wymyślił łatki na brak rozsądku u użytkowników (z raportów firm zajmujących się bezpieczeństwem wynika, ze ciągle jest to jeden z głównych problemów).

John Trimmer z serwisu Ars Technica zauważa jeszcze jeden problem. Producenci nowych urządzeń i dostawcy usług dają użytkownikowi coraz mniej kontroli nad sprzętem lub programem. Twórcy wirusów nie cierpią natomiast z powodu tych ograniczeń. Obecne oprogramowanie antywirusowe nadal wymaga interwencji użytkownika, a więc może dojść do tego, że łatwiej (i szybciej) złapiemy nowego wirusa, niż zdążymy zainstalować i uruchomić zabezpieczenia.

Mimo tych wszystkich pesymistycznych przewidywań warto mieć nadzieję na poprawę sytuacji i lepiej zaśpiewać wirusom "Happy Birthday" niż polskie "100 lat". Być może nowe pokolenia użytkowników lepiej poradzą sobie z robakami i trojanami? A może za 25 lat będziemy mówić, że wirusy, robaki i trojany z pierwszej dekady XXI wieku wcale nie były bardzo szkodliwe?

Aktualności | Porady | Gościnnie | Katalog
Bukmacherzy | Sprawdź auto | Praca


Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.

              *              



Ostatnie artykuły:


fot. Samsung



fot. HONOR