Apple Facebook Google Microsoft badania bezpieczeństwo patronat DI prawa autorskie serwisy społecznościowe smartfony

Wzajemna kontrola użytkowników wystarcza?

03-01-2007, 08:22

Duże serwisy Web 2.0 takie jak YouTube czy MySpace, starają się coraz bardziej o to, aby ich strony nie zawierały materiałów brutalnych, obscenicznych i chronionych prawem autorskim. To jednak nie przeszkadza w publikacji takich klipów filmowych, bo firmy prowadzące mniejsze serwisy społecznościowe najczęściej nie mają przed nimi oporów i odpowiedzialność przenoszą na użytkowników - pisze ZDNet.

Przykładem serwisu, który próbuje ugryźć kawałek tortu reklamy internetowej porzucając etykę jest Dailymotion, prowadzony przez firmę z siedzibą w Paryżu. Klipy filmowe chronione prawem autorskim znajdziemy w tym serwisie bez trudu.

Benjamin Bejbaum z firmy Dailymotion uważa, że wszystko jest w porządku i zapewnia, że skasowany zostanie każdy film, który użytkownicy oznaczą jako niewłaściwy. Patrząc na zasoby serwisu można jednak odnieść wrażenie, że użytkownicy z reguły nie oceniają klipów filmowych w taki sposób.

Inny budzący wątpliwości serwis to Stickam.com. Zachęca on swoich użytkowników do prowadzenia prywatnych wideoczatów. Wszystko odbywa sie bez najmniejszej kontroli ze strony pracowników Stickam. Nie ma nawet mechanizmu pozwalającego na ocenę wieku użytkownika.

Przedstawiciele Stickam zabraniają jedynie obscenicznych zachowań w regulaminie i uważają, że wystarczającym zabezpieczeniem jest pozwolenie użytkownikom na wzajemna kontrolę. Zdaniem przedstawicieli organizacji WiredSafety.org, taka strona jest "magnesem" dla osób, które chcą nakłaniać młodych użytkowników do zachowań o charakterze seksualnym przed kamerą.

Przedstawiciele podobnego serwisu - PalTalk - przyznają w wypowiedzi dla ZDNet, że nadal nie brakuje ludzi, którzy w kontakcie z kamera internetową "natychmiast zaczynają ściągać ubranie". PalTalk wymaga jednak od swoich użytkowników uiszczenia opłaty za pomocą karty kredytowej i to ma gwarantować, że będą do niego zaglądać tylko dorośli.

W serwisach społecznościowych nie brakuje też treści naprawdę brutalnych. Przykładem może być witryna LiveLeak, na której znajdziemy nagrania przedstawiające wojnę lub makabryczne wypadki. Przedstawiciele serwisu uważają, że chcą po prostu pokazać jak te wszystkie rzeczy wyglądają naprawdę. Wątpliwości budzi fakt, że treści zawarte w serwisie są bardzo łatwo dostępne. Nie brakuje w nim również treści pornograficznych.

Przedstawiciele organizacji zajmujących się bezpieczeństwem najmłodszych użytkowników sieci uważają, że jedynym sposobem na walkę z problemem jest promowanie tych witryn, które starają się pilnować swoich użytkowników i grać zgodnie z zasadami etyki. Jeśli do tych "poprawnych" witryn zniechęcimy dzieci, to można być pewnym, że znajdą one sobie nowe miejsce w internecie, które nie musi być dla nich bezpieczne.

Aktualności | Porady | Gościnnie | Katalog
Bukmacherzy | Sprawdź auto | Praca


Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.

              *              

Źródło: ZDNet