Apple Facebook Google Microsoft badania bezpieczeństwo patronat DI prawa autorskie serwisy społecznościowe smartfony

Na Dzień Ziemi (22 kwietnia) co nieco o zżeraniu energii przez technologie cyfrowe

22-04-2019, 16:07

Nie drukujemy wiadomości e-mail, czytamy e-booki i e-gazety zamiast wydań papierowych, popieramy akcje prośrodowiskowe w mediach społecznościowych, korzystamy z energooszczędnych urządzeń mobilnych i oszczędnościowego trybu pracy, nie zostawiamy ładowarki w gniazdku. Ale nasze bycie eko zmniejszamy przez samo korzystanie z technologii cyfrowych.

Każda nasza czynność związana z technologiami cyfrowymi - czy to wpis w medium społecznościowym, czy ładowanie telefonu, czy obejrzenie nowego materiału wstawionego przez ulubionego blogera, czy też publikacja tekstu, który właśnie czytacie - wymaga zużycia energii. Jak wskazuje opublikowane pod koniec 2017 roku badanie naukowców z McMaster University(Assessing ICT global emissions footprint: Trends to 2040 & recommendations), ślad węglowy technologii ICT w 2007 roku wyniósł 1% całkowitego światowego śladu węglowego, w 2017 roku było to ok. 3%, zaś w 2040 roku ma przekroczyć 14%.

Czym jest ślad węglowy? To całkowita emisja gazów cieplarnianych, które bezpośrednio lub pośrednio powoduje dana osoba, podmiot, produkt, wydarzenie,  sektor przemysłu. Przykładowo, zwiększamy nasz ślad węglowy poprzez częstą wymianę telefonów - nawet na te bardziej energooszczędne. Wynika to z tego, że najwyższy koszt ekologiczny naszego smartfona to jego produkcja (głównie pozyskiwanie tzw. metali ziem rzadkich) - oszacowano, że stanowi on 85-95% śladu węglowego dwuletniego użytkowania smartfona. Zatem kupno nowego telefonu bardziej obciąża środowisko niż jego użytkowanie przez 10 lat. Może się okazać, że jesteśmy bardziej eko jeżdżąc naszym wieloletnim używanym "benzyniakiem" niż kupując świeżutki, wypasiony samochód elektryczny.

Jesteśmy regularnie zachęcani do zmniejszania naszego śladu węglowego przez mniejsze zużycie energii. Mniej zużytej energii (szczególnie tej produkowanej z węgla), mniejsza emisja gazów cieplarnianych. Korzystamy więc z energooszczędnego sprzętu AGD, oświetlenia, telefonów, komputerów. Czy moglibyśmy też korzystać z bardziej energooszczędnego (efektywnego energetycznie) internetu czy innej transmisji danych? Przecież każda nasza czynność - choćby odświeżenie strony na Facebooku, nie mówiąc już o kopaniu kryptowalut czy korzystaniu z technologii blockchain - przykłada się do ogromnych ilości energii zużywanych przez centra danych. Najprostszym (choć wcale nie najłatwiejszym) sposobem byłoby mniej intensywne korzystanie z internetu...

W centrum danych na samo przetwarzanie danych idzie ok. 60% pobieranej przez nie energii, reszta - głównie na klimatyzację, która pozwala na utrzymanie prawidłowych warunków pracy serwerów. Firmy przechodzą na bardziej energooszczędne chłodzenie, np. technologię chłodzenia adiabatycznego, w Polsce zastosowaną np. przez firmę Beyond - według jej szacunków koszty energii elektrycznej są nawet o 90% niższe w stosunku do tradycyjnych systemów klimatyzacji.. Giganci technologii cyfrowych chętnie chwalą się zastosowaniem odnawialnych źródeł energii lub alternatywnych źródeł chłodu.

Na coraz dłuższej liście śmiałych eksperymentów znajdziemy m.in. wykorzystanie energii wodospadu Niagara (centrum Yahoo w Kalifornii), energii wody dla centrum danych pływającego na barce (centrum Nautilius), energii z fal morskich u wybrzeża Finlandii (Google), energii gejzerów do ogrzewania i siły wiatru do chłodzenia (Islandia). Wykorzystywana jest też naturalnie niska temperatura otoczenia: w norweskiej kopalni (Lefdal-Mine Datacenter, powstałe przy współudziale IBM i Rittal), dawnych bunkrach przeciwatomych 30 m pod ziemią w Szwecji i Holandii, jaskini wapiennej w Pensylwanii czy podziemi helsińskiej katedry, skąd zyski ciepła przekazywane są do miejskiej sieci ciepłowniczej (Academica Data Center).

Jak tym największym idzie w praktyce stosowanie odnawialnych źródeł energii, na ile korzystanie z danych za ich pośrednictwem jest czyste? Bada to i opisuje Greenpeace w publikowanym raz na dwa lata raporcie (Raport Greenpeace #ClickClean). W 2017 roku wykorzystanie odnawialnych źródeł energii wyglądało tak:

  • Apple 83%
  • Yahoo 74% (przed przejęciem przez Oath)
  • Facebook 67%
  • Google 56%
  • Vimeo 47%

Na całkowitą ocenę danej firmy (czy oferowanej przez nią aplikacji) składa się jednak nie tylko samo wykorzystanie odnawialnych źródeł energii. Pod uwagę brane są też inne elementy. Oto składowe całkowitej oceny:

  • zastosowanie źródeł energii (czysta energia, gaz ziemny, węgiel, energia jądrowa);
  • przejrzystość;
  • działalność w zakresie zastosowania odnawialnych źródeł energii;
  • skuteczność w stosowaniu OZE;
  • wsparcie (np. udział we wspólnych inicjatywych przedsiębiorczych czy próby wpływania na władze publiczne);
  • efektywność energetyczna i ograniczenie emisji gazów cieplarnianych.
Oto przykład całkowitej oceny aplikacji wideo (według literowej skali od A do F).

Greenpeace - zielone aplikacje wideoCzystość energii wykorzystywanej przez aplikacje wideo (według Greenpeace).

Jeśli kogoś dziwi kiepski wynik Netfliksa czy HBO Go, może za pośrednictwem strony Greenpeace zachęcić firmę do zwiększenia udziału czystej energii w ich zmieniającej świat działalności. Ślad węglowy takiego działania będzie mniejszy niż ten związany z oglądaniem serialu wyprodukowanego z użyciem "brudnej" energii.

Aktualności | Porady | Gościnnie | Katalog
Bukmacherzy | Sprawdź auto | Praca

              *