Apple Facebook Google Microsoft badania bezpieczeństwo patronat DI prawa autorskie serwisy społecznościowe smartfony

Manifest Cyfrowy i Liga Obrony, czyli internet płynnie zmienia politykę

23-07-2012, 08:01

Rolę internetu w kształtowaniu polityki dostrzega się tylko w czasie gwałtownych wydarzeń. Rzadziej zwraca się uwagę na takie drobiazgi, jak np. podpisanie Manifestu Cyfrowego Lewiatana czy powstanie Ligi Obrony Internetu, a są to objawy stałych i płynnych starań o rozwój internetu i swobodny przepływ informacji.

Od czasu do czasu rząd chce zrobić coś mocno nieprzemyślanego. Wówczas może się zdarzyć, że obywatele się obudzą i za pośrednictwem internetu dadzą znać o swoim niezadowoleniu. Potem lobbystów razi to, że prosty lud śmie wpływać na politykę lub śmie dyskutować o polityce zamiast oglądać pornosy, a wielu dziennikarzy powtarza to za lobbystami w artykułach w stylu "Premier znów się ugiął".

Dziennik Internautów zawsze podkreśla, że nie istnieje mroczna grupa interesów o nazwie "internauci". Są tylko obywatele korzystający z internetu, jest społeczeństwo informacyjne. To społeczeństwo istnieje cały czas i cały czas działa. Nie powstaje tylko na okoliczność burz medialnych.

Objawem działania społeczeństwa informacyjnego było podpisanie przed weekendem Manifestu Cyfrowego Lewiatana. Ten krótki dokument doceniony przez Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji został sformułowany przez PKPP Lewiatan. Wyraża on założenie, że świadczenie usług administracyjnych online i eliminacja wykluczenia cyfrowego przynoszą korzyści obywatelom i przedsiębiorcom, a także budżetowi państwa. W manifeście jest też mowa o wartości otwartego działania rządu poprzez zapewnienie dostępności informacji publicznej i łatwości jej wykorzystania.

Czytaj: ONZ: Prawa człowieka online są takie same jak offline

Wielu czytelników DI nie identyfikuje się z Lewiatanem i wielu powie, że podpisano tylko krótki dokument pełen chwytliwych hasełek. Manifest zawiera oklepane frazy o znaczeniu internetu i otwartości, zgadza się, ale tylko częste powtarzanie tych fraz może sprawić, że politycy zaczną brać je pod uwagę. To trochę tak, jak z letnim przebojem albo melodyjką w stylu "głęboka studzienka". Jeśli ktoś wtłoczy Ci ją wielokrotnie do głowy, prędzej czy później Twój umysł nie będzie mógł się jej pozbyć.

Prawa cyfrowe dopiero się rodzą, a ich rozwój przypomina prawa człowieka. Najpierw te prawa muszą być ustalone teoretycznie. Potem ta teoria wpływa na kolejne pokolenia i po latach dokonuje się przemiana. Zmiana mentalności jest trudna, ale zawsze zaczyna się od teorii.

demotywator

Internet towarzyszy ludzkości od wielu lat. Idea wolności słowa jest jeszcze starsza, ale dopiero w tym roku Rada Praw Człowieka ONZ oficjalnie uznała, że prawa człowieka online są takie same jak offline. To stwierdzenie wydaje się nam oczywiste, ale wiele musiało się wydarzyć, aby znalazło się ono w rezolucji Rady. Sama rezolucja na dziś nic nie zmienia, ale w umyśle wielu ludzi mogło się pojawić pojęcie "prawa online", a to może zmienić przyszłość.

Cóż... Kopernik też zaczynał od teorii, ale w temacie praw cyfrowych obok teorii są jeszcze działania. 

Organizacja Fight for the Future stojąca za cyberprotestami przeciwko SOPA uruchomiła Ligę Obrony Internetu. Do inicjatywy dołączyły już m.in. Mozilla, Electronic Frontier Foundation, Wordpress, Reddit.

Celem ligi nie jest walka z konkretnym zagrożeniem, ale stały lobbing na rzecz praw cyfrowych. Trzeba jednak zauważyć, że Liga nie jest pierwszą organizacją tego typu. O wolność internautów od lat walczą różne organizacje pozarządowe, jak choćby EDRi czy EFF, a w Polsce Fundacja Panoptykon, ISOC Polska lub SLLGO. Ta walka również odbywa się nieustannie, a my obserwujemy tylko niektóre potyczki lub nawet bitwy.

Sonda
Dostrzegasz postęp w kształtowaniu się "praw cyfrowych"?
  • tak, w koncepcjach i w praktyce
  • tak, ale tylko w koncepcjach
  • nie
wyniki  komentarze

W tle pracy organizacji pozarządowych jest praca społeczeństwa informacyjnego jako ogółu. Jeśli dziś lub jutro jakiś bloger opublikuje informację o niebezpiecznych przepisach, linkując do projektu na stronie ministerstwa, będzie to element tej pracy. Takie rzeczy dzieją się cały czas, nie tylko przy okazji debat na temat ACTA, CETA, SOPA, CISPA itd. 

Chciałem zebrać w tym tekście te fakty, aby pokazać płynny wpływ internetu na politykę. Wbrew pozorom nie składa się on tylko z pojedynczych zrywów. Co więcej, efekty tego wpływu to nie jest tylko "uginanie się" w konkretnej kwestii. To jest wypracowywanie nowych koncepcji i przyjmowanie nowego sposobu myślenia.

Mnie samego zadziwia zmiana, jaka zaszła w obszarze myślenia o prawach autorskich.  Jeszcze w roku 2010 proponowano zniesienie dozwolonego użytku, a dziś przedstawiciele rządu mówią o liberalizacji praw autorskich. Celowo podkreśliłem, pochyliłem i pogrubiłem frazę "przedstawiciele rządu". Jeszcze 2 lub 3 lata temu każdy, kto mówił o liberalizacji praw autorskich, mógł być nazwany piratem... i pedofilem

Oczywiście mówienie o liberalizacji nie oznacza jej wdrożenia, ale wszystko zaczyna się od koncepcji.

Czytaj: "Akcje internautów" to akcje obywateli. Nie inaczej


Aktualności | Porady | Gościnnie | Katalog
Bukmacherzy | Sprawdź auto | Praca


Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.

              *