Apple Facebook Google Microsoft badania bezpieczeństwo patronat DI prawa autorskie serwisy społecznościowe smartfony

Kto najwięcej zarobi na „specjalnych” promocjach na oprogramowanie?

20-11-2015, 07:14

Postanawiasz zaryzykować i kupujesz na aukcji internetowej oprogramowanie o podejrzanie niskiej cenie. Postanawiasz, że w razie problemów czy niejasności zasłonisz się niewiedzą i dowodem zakupu od sprzedawcy. Ryzykowne, ale często opłacalne. Interes życia, nieprawdaż? Przeanalizujmy więc nasze teoretyczne oszczędności.

Trudno nie zauważyć, że dla wielu osób indywidualnych i drobnych przedsiębiorców aktualna sytuacja gospodarcza w kraju stanowi duże wyzwanie. Nie dziwnym jest, że nawet ci, którzy chcą zapewnić najwyższą jakość swoich produktów i usług, szukają oszczędności, gdzie to tylko jest możliwe. W tym w oprogramowaniu komputerowym. Niektórzy ryzykują i świadomie łamią prawo, korzystając z pirackiego oprogramowania. Innym nie pozwala na to strach czy sumienie, ale te osoby z kolei szukają przecen i promocji, by zredukować koszty prowadzenia swojej działalności.

W teorii, nie powinniśmy być czujni. Przecież kupując wyglądające na legalne oprogramowanie, ale wątpliwego pochodzenia, jesteśmy wprowadzani w błąd przez sprzedawcę, niejednokrotnie w sposób bardzo perfidny. Praktyka jest niestety dużo brutalniejsza.

Problemy prawne

Polskie prawo jest dość surowe w kwestii nielegalnego oprogramowania. Sama obecność pirackiego oprogramowania na komputerze może mieć dla nas bardzo przykry finał.

Według art. 278 § 2 kodeksu karnego, „kto bez zgody osoby uprawnionej uzyskuje cudzy program komputerowy w celu osiągnięcia korzyści majątkowej podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5”. Co więcej, według art. 292 § 1 i 2, które stosują się do programów komputerowych, „kto rzecz, o której na podstawie towarzyszących okoliczności powinien i może przypuszczać, że została uzyskana za pomocą czynu zabronionego, nabywa lub pomaga do jej zbycia albo tę rzecz przyjmuje lub pomaga do jej ukrycia, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2. W wypadku znacznej wartości rzeczy, o której mowa powyżej, sprawca podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5”.

Ale mnie przecież nie złapią!

To naiwne podejście, ale zastosujmy eksperyment myślowy i wprowadźmy je w życie. Załóżmy, że mamy jakieś tajemnicze „wtyki” i w razie kontroli, nasza firma jest „kryta” i pomińmy na chwilę aspekt moralny. Kierujmy się wyłącznie rachunkiem zysków i strat. Kupiliśmy mniej lub bardziej świadomie nielegalne oprogramowanie, co nam ma przynieść duże oszczędności. Nie przejmujemy się też brakiem wsparcia technicznego. Nasz informatyk, pan Antoś Złota Rączka, wszystko załatwi.

Takie podejście przed laty się w pewnym sensie sprawdzało. Dziś, gdy Internet jest wszechobecny i konieczny do pracy, może nas to kosztować znacznie więcej, niż licencja na oprogramowanie.

W kupowanym przez ciebie oprogramowaniu (lub w usłudze sieciowej związanej z jego kupnem) ktoś mógł zaszyć wszelkiego rodzaju złośliwy kod. Opublikowane w marcu 2013 roku badanie IDC „The Dangerous World of Counterfeit and Pirated Software”, które objęło m.in. Polskę dowodzi, że źródłem pirackiego oprogramowania jest w 45 procentach Internet (serwisy online i sieci P2P) ‐ 78 proc. z tego oprogramowania zawiera spyware, a 36 proc. – trojany i adware. Działanie niepożądanych aplikacji umożliwia nie tylko kradzież danych, ale też śledzenie każdego kroku użytkownika, również z wykorzystaniem kamer i mikrofonów podłączonych lub wbudowanych w urządzenie, a nawet przejęcie kontroli nad zainfekowanym komputerem.

komputer

Czyli nikt na tym nie korzysta?

Wiemy już, że twórcy oprogramowania nie zarobią na nas, nawet jeżeli płacimy kwotę stanowiącą ułamek jego wartości. Wiemy też, że my również nie zyskamy, gdyż jesteśmy narażeni na problemy prawne i paraliż pracy w naszej firmie lub w domu. Czy ci sprzedawcy faktycznie tak wiele zarabiają na nielegalnym oprogramowaniu?

Według raportu IDC „Global Piracy Study” wykonanego na zlecenie The Business Software Alliance, skala kradzieży oprogramowania w 2011 roku wynosiła w Polsce 53 proc., a rynkowa wartość nielegalnego oprogramowania szacowana była na 618 milionów dolarów. W skali całego świata liczba ta osiągnęła poziom 63,4 miliardów dolarów. Opublikowane w 2010 roku badanie IDC „Piracy Impact Study The Economic Benefits of Reducing Software Piracy” dowodzi, iż ograniczenie w ciągu dwóch lat skali piractwa o 10 proc. podniosłoby wartość produktu krajowego brutto Polski o 1,43 miliona dolarów a Skarb Państwa zyskałby dodatkowo niemal 210 milionów dolarów. Dodatkowy efekt to ponad 1800 nowych, dobrze płatnych miejsc pracy w branży IT i kilkakrotnie większa ilość w branżach z nią powiązanych.

Jakby tego było mało, wspomniane wyżej wirusy i inne szkodniki wcale nie muszą w oczywisty sposób sabotować naszej pracy. Mogą działać po cichu, wykorzystując moc obliczeniową naszych komputerów do przeprowadzania cyberataków na inne cele lub wręcz kraść istotne dane, takie jak wpisywane przez nas w sklepach numery kart kredytowych.

Okazyjne ceny na oprogramowanie na serwisach aukcyjnych, na stronach www lub w normalnych stacjonarnych sklepach, nieporównywalnie niższe od rynkowych, to czysty zysk. Ale wyłącznie dla sprzedającego. My, nabywcy takiego oprogramowania, zawsze stracimy. Nie tylko czas, nie tylko czystą kartotekę, ale również pieniądze. Niejednokrotnie znaczne.


Aktualności | Porady | Gościnnie | Katalog
Bukmacherzy | Sprawdź auto | Praca


Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.

              *              



Ostatnie artykuły:


fot. Samsung



fot. HONOR