Apple Facebook Google Microsoft badania bezpieczeństwo patronat DI prawa autorskie serwisy społecznościowe smartfony

Kancelaria adwokacka od "Obławy na internautów" jakby nagle zniknęła. Dlaczego nie ma lawiny pozwów?

08-10-2015, 12:49

W roku 2013 i 2014 kancelaria adwokacka Anny Ł. z Warszawy rozsyłała do internautów wezwania do zapłaty za rzekome piractwo. Osoby, które nie zapłaciły, do tej pory nie zostały pozwane lub ukarane. Tymczasem strona kancelarii zniknęła z sieci, telefony milczą, chociaż to z pewnością nie koniec tej historii.

W ostatnich dniach kontaktowali się ze mną różni dziennikarze telewizyjni zainteresowani działaniami Lex Superior. Nareszcie do dużych mediów dotarło coś, o czym Dziennik Internautów pisał od lat. Wysyłanie do internautów pism z wezwaniami do płacenia za rzekome piractwo nie musi być uczciwą walką z piractwem. To może być tylko nadużywanie prawa i nadużywanie postępowania karnego w celu rozsyłania pism z wezwaniami do zapłaty. 

Lex Superior nie była pierwszym podmiotem działającym w taki sposób. Już pod koniec roku 2013 pisma z wezwaniami do płacenia za piractwo rozsyłała kancelaria adwokacka Anny Ł. W przeciwieństwie do Lex Superior pani Anna Ł. była prawdziwym prawnikiem i prawdziwym adwokatem. Pisma rozsyłane przez jej kancelarię były bardziej profesjonalne, ale moim zdaniem i tak miały przesadny, zastraszający charakter. Przykładowo już na początku pism wspominano o "podejrzeniu przestępstwa", a potem wspominano o postępowaniu karnym. Odbiorcy pism mogli odnieść wrażenie, że mają status osób podejrzanych. Tak naprawdę byli tylko świadkami.

Było obława. Co teraz? 

Działania Anny Ł. były kontrowersyjne tym bardziej, że część odbiorców pism stanowczo twierdziła, że nie pobierała filmu wspomnianego w pismach. Jedna skarga na panią adwokat trafiła do UOKiK. Urząd nie podjął żadnych działań, gdyż najwyraźniej sam źle zrozumiał treść pism.

Skargi na Annę Ł. trafiły również do Okręgowej Rady Adwokackiej w Warszawie, która uruchomiła dochodzenie dyscyplinarne w sprawie Anny Ł.. To dochodzenie toczyło się już w sierpniu ubiegłego roku. 

Minęło sporo czasu od tamtych wydarzeń i należałoby postawić kilka pytań.

  1. Co się dzieje z dochodzeniem dyscyplinarnym w sprawie Anny Ł.? 
  2. Czy internauci, którzy otrzymali pisma od Anny Ł., zostali już postawieni przed sądem i odpowiedzieli za piractwo? 
  3. Czy kancelaria adwokacka Anny Ł. nadal walczy z piratami i osiąga sukcesy na tym polu? 

ad. 1 - Dochodzenie dyscyplinarne

Dochodzenie dyscyplinarne w sprawie Anny Ł. znacznie się przeciągało, bo zaistniała potrzeba przesłuchania wielu osób rozrzuconych po całym kraju. Rzecznik dyscyplinarny z Warszawy musiał wysyłać pisma do swoich odpowiedników w różnych miejscowościach, a oni przesłuchiwali pokrzywdzonych. 

W ubiegłym miesiącu rzecznik prasowy Okręgowej Rady Adwokackiej w Warszawie poinformował mnie, że Rzecznik Dyscyplinarny ORA w Warszawie otrzymał już wszystkie protokoły przesłuchań świadków i analizuje zgromadzone materiały. Niebawem więc powinniśmy się dowiedzieć, czy dochodzenie dyscyplinarne przejdzie na kolejny etap. Obecnie możemy tylko odnotować, że etap pierwszy ciągnął się baaaardzo długo. 

ad. 2 - Czy odbiorcy pism trafili przed sąd?

Osoby, które otrzymywały pisma od Anny Ł., mogły być ustalone w toku różnych postępowań dotyczących różnych filmów. Losy różnych postępowań nie toczyły się tak samo. Do dziś jednak nie słyszeliśmy o tym, aby przynajmniej jeden odbiorca pism od Anny Ł. został ukarany lub pozwany na drodze cywilnej. W ostatnim czasie pytałem o sprawę kilka osób, które dostały pisma i nie zapłaciły. Żadna z tych osób nie została ukarana. Ba! Niektóre z tych osób nie zostały nawet wezwane na przesłuchanie. Rozmawiałem też z osobą, która była przesłuchiwana, ale poza tym nic się nie stało.

W tym miejscu należałoby przypomnieć, że Anna Ł. była osobą bardzo tajemniczą jak na adwokata. Kiedy mieliśmy do niej pytania, najpierw je ignorowała. Potem w jej imieniu wypowiadał się inny adwokat, który w rozmowie wydawał się prawdziwym autorem całego przedsięwzięcia. Ten adwokat - Artur G. - później sam uruchomił podobne działania antypirackie. 

Artur G. w rozmowie z DI sugerował, że były zatrzymania dysków u osób, które otrzymały pisma od Anny Ł.. Nigdy jednak nie udało nam się tego potwierdzić ani w prokuraturze, ani u osób otrzymujących pisma. Oczywiście jeśli macie informacje o takich przypadkach, możecie dać nam znać. Dziennik Internautów nie twierdzi, że z całą pewnością nikt nie poniósł konsekwencji. Po prostu nie znamy takiego przypadku, aby ktoś najpierw otrzymał pismo i potem został ukarany lub pozwany.

Czy istnieje jeszcze możliwość, że prokuratura rzuci się na rzekomych piratów? Nawet jeśli tak, byłoby to czymś niepoważnym. Minął ponad rok od wysłania pierwszych pism. Nawet gdyby ktoś naprawdę udostępniał film w sieci P2P to miał dużo czasu, by zatrzeć ślady. Sama kancelaria Anny Ł. poinformowała ewentualnych zainteresowanych, że toczy się postępowanie. 

Teoretycznie producent rzekomo udostępnianych filmów może wystąpić z pozwami cywilnymi. Możliwe też, że były jakieś pozwy, o których nie wiemy. Najlepszym źródłem informacji byłaby tutaj firma Ent One, którą Anna Ł. reprezentowała. Staramy się skontaktować z prezesem tej firmy i dowiedzieć więcej. 

Co z kancelarią Anny Ł.?

Kiedy do internautów trafiały pisma wzywające do płacenia, kancelaria Anny Ł. starała się robić wrażenie poważnego przedsięwzięcia. Dziś trudno znaleźć ślady po tej kancelarii. Miała ona stronę internetową pod adresem www.adwokatwarszawa.net.pl. Teraz na tej stronie nie ma nic. 

Próbowałem dzwonić na numery telefonów, którymi kancelaria posługiwała się w szczytowym momencie swojej działalności. Niestety te numery najwyraźniej nie funkcjonują. 

Kancelaria Anny Ł. najwyraźniej nie przestała istnieć, bo ciągle widnieje w CEIDG, ale z jakiegoś powodu nagle porzuciła swoją stronę internetową i numery telefonów. Postanowiłem skontaktować się z Anną Ł. by to wyjaśnić. Nie wiedziałem jak dodzwonić się do jej kancelarii. Wiem jednak, że obecnie ta adwokat pracuje dla wspomnianego wyżej Artura G., jej wcześniejszego pełnomocnika. Przynajmniej tak wynika ze strony kancelarii Artura G., gdzie Anna Ł. jest wymieniona jako członek zespołu. Co ciekawe, jest to jedyna osoba z tego zespołu, której zdjęcia nie zamieszczono na stronie (to większego bez znaczenia, ale ciekawe). 

Zadzwoniłem do kancelarii Artura G. i spytałem, czy mogę rozmawiać z panią Anną Ł. Dowiedziałem się, że pani mecenas "akurat nie ma" w kancelarii. Nie zdziwiło mnie to. W przeszłości dzwoniłem do kancelarii Anny Ł. i również dowiadywałem się, że pani mecenas "akurat nie ma".  Zostawiłem swój numer telefonu i kto wie? Może ktoś do mnie oddzwoni. Piszę "może oddzwoni" bo już kiedyś dostawałem podobne obietnice. 

Wyjaśnię coś, byśmy się dobrze zrozumieli. Nie uważam tajemniczości pani Anny Ł. za coś złego. Każdy ma prawo do chronienia swojej prywatności. Uważam jednak, że wielu ludzi będą interesować przedstawione tu fakty w kontekście tego, co działo się w roku 2013 i 2014. Było rozsyłanie pism, wzywanie do zapłaty, zapowiedź postępowań sądowych. Co będzie dalej? 

* * *

Uwaga - tekst był modyfikowany. Dodano informację o tym, że kancelaria Anny Ł. ciągle jest w CEIDG


Aktualności | Porady | Gościnnie | Katalog
Bukmacherzy | Sprawdź auto | Praca


Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.

              *              



Ostatnie artykuły:

fot. Sophos




fot. Freepik




fot. Freepik