Apple Facebook Google Microsoft badania bezpieczeństwo patronat DI prawa autorskie serwisy społecznościowe smartfony

Inne spojrzenie, czyli 2010/2011 (część 1) - komentarz inwestora

Andrzej Filipek 30-12-2010, 10:56

Przełom roku to czas wszelkiej maści podsumowań. Część komentatorów wymienia stopy zwrotu indeksów giełdowych, pokazuje najlepsze i najgorsze inwestycje na rynku kapitałowym, a jeszcze inni próbują przekonać, że rok był lepszy od poprzedniego. Natomiast następny rok może być jeszcze lepszy od odchodzącego.

Przeglądając różnego rodzaju zestawienia, zdążyłem się dowiedzieć, że WIG 20 w 2010 roku zanotował około 16% stopy zwrotu. Z kolei główny indeks giełdy nowojorskiej, czyli Dow Jones Index Average (DJIA), zanotował w minionym roku 10% stopy zwrotu. Cena uncji złota w ciągu ostatniego roku podrożała z 1105 USD do 1400 USD, a baryłka ropy naftowej na koniec 2010 roku dobrnęła do poziomu 91 USD, przynosząc prawie 15,75% stopy zwrotu.

Wymieniając główne stopy zwrotu, nie można nic nie wspomnieć o dolarze USA względem euro oraz kursie złotego względem głównych walut. Początek 2010 roku przyniósł lekki spadek kursu dolara względem euro z poziomu 1,4421 do poziomu 1,4523 USD za euro. Od 14 stycznia trwał festiwal umacniania waluty amerykańskiej, co w rezultacie dało, że 7 czerwca bieżącego roku rynki handlowały na poziomie 1,1923 USD za euro. Od tego momentu nastąpiła zmiana trendu i ponownie dolar amerykański zaczął tracić do wspólnej waluty europejskiej. Koniec bieżącego roku to notowanie na poziomie 1,3250 USD za euro.

Polski złoty rozpoczął 2010 rok z poziomu 4,0825 PLN względem euro, a na dwa dni przed zakończeniem roku kurs wynosił 3,9683 PLN. W relacji do dolara amerykańskiego polski złoty rozpoczął rok od poziomu 2,8309 PLN, a zakończyć zamierza w pobliżu 3 złotych za dolara amerykańskiego. Na początku czerwca bieżącego roku kurs złotego osiągnął poziom 3,4930 PLN, a 4 listopada za jednostkę waluty amerykańskiej płacono zaledwie 2,7412 PLN.

Ani razu nie wspomniałem o przyczynach wszelkich zmian i zachowań indeksów, cen surowców czy kursów walutowych. Zmiany, do jakich dochodziło na rynkach kapitałowych, zostały już dostatecznie w sposób zrozumiały, a niekiedy niezrozumiały, rozebrane na czynniki pierwsze, więc nie ma sensu powielać niektórych opinii. Za to chciałbym zwrócić uwagę na pewien czynnik, który pokazuje, że 2010 rok można uznać za rok udany. Na czym opieram moją hipotezę?

Otóż w kwietniu 2010 roku na polskim rynku kapitałowym miała miejsce oferta publiczna akcji pewnej firmy ubezpieczeniowej. W dziewiętnastoletniej historii notowań na Giełdzie Papierów Wartościowych S.A. w Warszawie byłem świadkiem różnych dziwnych sytuacji. Do takich zawsze zaliczałem Narodowy Zryw Potencjalnych Inwestorów. Ci, których staż wynosi ponad kilkanaście lat, doskonale pamiętają ofertę publiczną pewnego banku. Młodsi stażem zapewne długo będą pamiętać oferty publiczne innego banku lub pewnej spółki elektroenergetycznej. Z kolei inwestorzy, których staż giełdowy nie przekracza jednego roku, na długo zapamiętają ofertę publiczną dotyczącą akcji pewnej firmy z sektora ubezpieczeń.

Specjalnie pomijam bajkopisarstwo o kolejkach w biurach maklerskich chętnych na akcje, gdzie na starcie należy wyłożyć minimum 937,5 PLN na zakup 3 akcji. Również pomijam proroctwa o tym, ile może wynosić stopa zwrotu na debiucie tych akcji, przyjmując, że należy spodziewać się 15 czy 20% dodatniej stopy zwrotu. Zdecydowanie uśmiecham się w stosunku do doniesień o tym, że spodziewana redukcja zleceń kupna może wynosić między 15 a 25% wobec złożonej, zamówionej w ofercie publicznej liczby akcji. Również spuszczę zasłonę milczenia nad wynaturzeniami pewnej właścicielki tygodnika, która jeszcze 3 miesiące temu w korespondencji prywatnej twierdziła, że inwestowanie na rynku kapitałowym może być przyczyną wielu ciężkich i nieuleczalnych umysłowych chorób.

W dniu 12 maja miał miejsce debiut giełdowy tych akcji i cena otwarcia wynosiła 349 PLN za akcję. Oczywiście taka osiągnięta stopa zwrotu byłaby godna uwagi, gdyby nie pewien drobny szczegół. Otóż jeśli przyjąć kwotę 9375 PLN jako wyjściową, to można ją było podzielić na 12 części po 781,5 PLN każda i zamiast zapisywać się na akcję PZU SA otworzyć rachunek internetowy do prowadzenia inwestycji na rynkach zagranicznych. I tutaj chciałbym wskazać na rynek akcji giełdy nowojorskiej (NYSE). Nabywający akcje spółek dywidendowych za kwotę 781,5 PLN (uwzględniłem koszty prowizji ) w ciągu 12 tygodni mógł zbudować portfel złożony z akcji 7 spółek wypłacających dywidendy co kwartał oraz akcji 5 spółek wypłacających dywidendy co miesiąc.

Jaką należało zastosować strategię?

Najprostsza strategia zawsze przynosi najciekawsze rezultaty. Wystarczyło wyszukiwać takie obiekty, aby ich div yield (dywidenda brutto do cena płacona) był wyższy od rentowności 10-letnich obligacji amerykańskich (10 yr TBond). Następnie po 12 tygodniach wystarczyło, aby inwestor co tydzień otwierał pozycję za 781,5 PLN (oczywiście zamieniając według obowiązującego kursu na dolara amerykańskiego), wybierając takie obiekty, które miały wyższy div yield od początkowej 12 oraz wypłata dywidendy nie przypadała częściej niż jeden raz w tygodniu.

Jaki był efekt takiego działania?

Otóż na 30 grudnia inwestor w portfelu posiadał 39 spółek. Średni div yield liczony dla takiego portfela wynosił 10,5% w skali roku. Stopa zwrotu z tego portfela, gdzie znajdowało się 11 spółek z dywidendą miesięczną (wypłacaną co miesiąc) i 28 spółek z dywidendą kwartalną (wypłacaną co trzy miesiące) w okresie od 14 kwietnia bieżącego roku wyniosła 25,2%. Dla niektórych osób może to być niewiele. Osobiście uważam, że jest to bardzo ciekawy wynik. Po pierwsze dlatego, że spływające dywidendy dają możliwość otwierania nowych pozycji. Warunek jest tylko taki, że div yield musi być wyższy od średniego div yield dla całego portfela. Po drugie przy tego rodzaju inwestowaniu ważna jest konsekwencja i cierpliwość. A skoro już w portfelu jest 39 obiektów, to wystarczy jeszcze wynaleźć spośród 3013 notowanych na NYSE, 463 notowanych na AMEX oraz 2635 notowanych na Nasdaq brakujące 13 spółek, które płacą dywidendę. Dzięki temu będzie w portfelu 52 spółki, a dywidenda na rachunek będzie spływała co tydzień ponieważ w roku mamy 52 tygodnie.

Czy jest to wykonalne?

Nie jest to zadanie łatwe, ale można je osiągnąć. Warunkiem do tego jest uodpornienie się na niektóre komentarze i analizy, jakie pojawiają się na polskim rynku. Dlaczego? Ponieważ czy kursy rosną, czy spadają oraz gdy notowania walut surowców czy walut zmieniają swoje położenie, to dywidenda spływa na rachunek. I dopiero po upływie 6-9 miesięcy można zobaczyć pierwsze efekty. A wtedy mogę jedynie zapewnić, że komentarze w stylu, iż inwestorzy sprzedawali akcje, bo ich ceny spadały można włożyć głęboko między bajki. Bo nie zawsze trzeba nerwowo reagować. Niekiedy można spokojnie i konsekwentnie inwestować i na koniec roku cieszyć się z podjętych właściwych decyzji.

Nie podejmuję się wróżyć z fusów czy z bąbelków po noworocznym toaście, co czeka inwestorów w 2011 roku. Wszelkiego rodzaju wróżby zostawiam osobom zawodowo zajmującym się wróżbiarstwem. Ze swojej strony mogę jedynie zaproponować niektóre metody doboru akcji do portfela ze względu na wskaźniki rynkowe, takie jak P/E , P/Bv czy współczynnik Beta. Oczywiście nie zapominając o czymś, co niektórzy inwestorzy, komentatorzy, analitycy najbardziej uwielbiają, a mianowicie o dywidendzie. Bo czy rynki rosną, czy spadają, to najprzyjemniej jest otrzymywać procent od zainwestowanych środków. Ale o tym będzie w drugiej i ostatniej części poświęconej doborowi obiektów, czyli akcji wypłacających dywidendy w 2011 roku.

Andrzej Filipek

Jest specjalistą w opracowaniu portfeli inwestycyjnych zbudowanych z akcji notowanych na NYSE i systematycznie wypłacających dywidendy. Pracuje jako Analityk Finansowy oraz komentator ekonomiczny.

Treść powyższej analizy jest tylko i wyłącznie wyrazem osobistych poglądów jej autora i nie stanowi "rekomendacji" w rozumieniu przepisów Rozporządzenia Ministra Finansów z dnia 19 października 2005 r. w sprawie informacji stanowiących rekomendacje dotyczące instrumentów finansowych, lub ich emitentów (Dz. U. z 2005 r. Nr 206, poz. 1715). Zgodnie z powyższym autor nie ponosi jakiejkolwiek odpowiedzialności za decyzje inwestycyjne podejmowane na podstawie niniejszego komentarza.


Aktualności | Porady | Gościnnie | Katalog
Bukmacherzy | Sprawdź auto | Praca


Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.

              *              

Następny artykuł » zamknij

Zapniesz pasy na Facebooku?

Źródło: DI24.pl