Apple Facebook Google Microsoft badania bezpieczeństwo patronat DI prawa autorskie serwisy społecznościowe smartfony

Firma, która pomogła FBI z iPhonem, ma nowy produkt. Powstaje prawo, które go sprzeda!

14-04-2016, 12:15

W Nowym Jorku zaproponowano przepisy, które ułatwią ustalanie czy telefon był używany przed wypadkiem. Pomysłodawcy już wiedzą kto dostarczy odpowiednią technologię do tego celu. Co było zatem impulsem do stworzenia prawa? Problem, czy dostępność produktu do kupienia?

Inwigilacja to nie tylko zjawisko społeczne. To jest również biznes, o czym Dziennik Internautów przypomina co jakiś czas. Ten biznes działa jak każdy inny - wymyśla nowe produkty i stara się je sprzedać. Sprzedawanie wymaga natomiast stworzenia nowej potrzeby, albo przynajmniej przekonania ludzi, że można rozwiązać jakiś istotny problem.

Prawo Evana

Proponuję z tej perspektywy spojrzeć na działania firmy firmy Cellebrite. Ostatnio było o niej głośno, gdyż to ona pomogła FBI w wyciągnięciu danych z iPhone'a terrorysty z San Bernardino. Na tym jednak możliwości firmy się nie kończą. W swojej ofercie ma ona narzędzie o nazwie "Textalyzer", które służy do sprawdzania czy dane urządzenie mobilne było używane przed wypadkiem samochodowym. 

Cellebrite zapewnia, że jej rozwiązanie umożliwia sprawdzenie faktu używania telefonu bez jednoczesnego zaglądania w wiadomości, fotografio czy historii rozmów danej osoby. Firma wspomina, że dokonanie dokładniejszych ustaleń (np. tego w jaki sposób telefon był używany) będzie wymagało nakazu przeszukania, jednak Cellebrite jest w stanie dostarczyć technologię określającą podstawową sprawę - czy telefon był używany przed wypadkiem. 

Do wprowadzenia rozwiązania na rynek brakuje tylko jednej rzeczy - odpowiedniego prawa. Na szczęście prawo już się tworzy! W Nowym Jorku zaproponowano ustawę, które umożliwi policji sprawdzanie telefonów pod katem tego, czy były używane przed wypadkiem. Ustawa jest określana jako "prawo Evana", co nawiązuje do imieni syna Bena Liebermana, człowieka zagorzale walczącego ze zjawiskiem rozproszenia kierowców. Syn Libermana - Evan - zginął w wypadku spowodowanym przez rozproszonego kierowcę. Policja przez długi czas nie wyjaśniła przyczyn wypadku bo nie sprawdziła danych z telefonu. 

Odpowiednie prawo już powstaje i w komunikacie prasowym na ten temat od razu zaznaczono, że to firma Cellebrite opracowuje technologię do badania telefonów. Firma Cellebrite jest w komunikacie określona jako "lider w dziedzinie rozwiązań kryminalistyki dla urządzeń mobilnych". Oczywiście komunikat cytuje przedstawiciela Cellebrite, który opowiada jak to rozwijały się produkty firmy.

Produkt stymuluje prawo?

Moim zdaniem to jest niesamowite. Tworzy się nowe prawo i już wiadomo kto będzie dostarczał technologię do jego realizacji! Zauważmy, że problem rozproszonych kierowców jest znany od lat. To nie jest problem z epoki smartfonów, ale problem znacznie starszy, istniejący już w czasach gdy nawet najdroższe telefony miały klawiatury. Przez lata politycy przyznawali, że problem istnieje. Projekt zmian prawnych pojawia się jednak równolegle z odpowiednim produktem. Co zatem jest impulsem do stworzenia prawa? Realna chęć rozwiązania problemu czy też możliwość sprzedania czegoś? 

Uwaga! Nie wątpię, że zwolennicy nowego prawa mają szczere intencje. Ben Lieberman z organizacji Distracted Operators Risk Casualties (DORCs) z pewnością jest człowiekiem przekonanym do swojej misji polegającej na walce z rozproszeniem za kierownicą. Nie mogę się jednak oprzeć wrażeniu, że jego misja została dostrzeżona niejako przy okazji inicjatywy "handlowo-politycznej". Firma Cellebrite ma towar do sprzedania, a politycy chcą się wykazać pomysłowością i rozwiązaniem jakiegoś problemu. Wszyscy wygrywają. 

Nie uważam, że pomysł jest zły. Mam jednak wątpliwości gdy dostrzegam, że tworzenie prawa zaczyna się od powstania produktu. Prawo powinno powstawać nieco inaczej. W reakcji na problem politycy powinni szukać różnych rozwiązań. Poprzez konsultacje z obywatelami i ekspertami należy tworzyć prawo rozwiązujące problem, a nie tylko sprzedające produkt jednej firmy. 

Osobiście zastanawiam się, czy w pierwszej kolejności policja nie powinna sprawdzać danych jakie można uzyskać od operatora?  Nie twierdzę, że technologia Cellebrite jest zła, ale czy zawsze jest niezbędna? Czy na całym świecie nie ma technologii konkurencyjnych, być może lepszych od tej konkretnej? 

Na marginesie dodajmy, że ten problem dotyczy także Polski. Niedawno polska Policja informowała o kierowcy, który wjechał w śmieciarkę gdyż... oglądał film na tablecie

Czytaj także: Rozpoznawanie twarzy w kościołach? Przemysł inwigilacji szuka nowych rynków


Aktualności | Porady | Gościnnie | Katalog
Bukmacherzy | Sprawdź auto | Praca


Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.

              *