Apple Facebook Google Microsoft badania bezpieczeństwo patronat DI prawa autorskie serwisy społecznościowe smartfony

Decyzje Trumpa zmartwiły naukowców i firmy technologiczne. Nie chodzi tylko o migrację

30-01-2017, 10:01

Donald Trump jest nie tylko przeciwnikiem imigracji, ale także szczepionek i teorii globalnego ocieplenia. Jego pierwsze decyzje wskazują na zamiar realizowania niepokojącej "polityki naukowej", a pracownicy rządowych agencji dostają zakaz mówienia o tych decyzjach. Firmy technologiczne otwarcie krytykują Prezydenta.

Donald Trump już wywołał niepokoje wśród naukowców i inżynierów, mimo iż od jego zaprzysiężenia nie minęły całe dwa tygodnie. Jest to o tyle ciekawe, że ten Prezydent chce uczynić Amerykę "znowu wielką" a przecież jej obecna potęga opiera się w dużej mierze na potencjale technologiczno-intelektualnym. Teraz można się zastanawiać na ile Donald Trump rozumie znaczenie tego właśnie potencjału. 

Zamrożenie grantów i knebel! 

Zacznijmy od problemów naukowców, bo były one mniej rozdmuchane przez media. Już 23 stycznia ProPublica poinformowała, że administracja Trumpa zamroziła granty i kontrakty Environmental Protection Agency (EPA). To ta agencja rządowa, która wykryła manipulacje Volkswagena

Nagłe zamrożenie grantów oznacza problemy z planowaniem wydatków. Ba! Może ono zagrozić nawet kluczowym działaniom agencji takich jak badanie czystości wód albo usuwanie skażeń. Nieoficjalnie pracownicy EPA przyznają, że zdarzało się już zamrażanie zatrudnień w agencji, ale wstrzymywanie kontaktów i grantów jest posunięciem dość "nowatorskim".

Dlaczego Trump wstrzymał działania akurat tej agencji (EPA)? Tak naprawdę podobne decyzje dotyczą także innych agencji, ale ich przedstawiciele dostali zakaz mówienia o tym mediom, pisania o tym na blogach i nawet ujawniania informacji w social mediach. EPA dostała także zakaz organizowania planowanych seminariów, rozmów i konferencji. Reuters pytał o te zakazy przedstawicieli Białego Domu, ale oni starali się robić wrażenie, jakby nie mieli o tym pojęcia (choć całkowicie nie zaprzeczali). 

Jeśli agencje nie mogą udzielać grantów to rzecz jasna uderza to w firmy, instytucje badawcze i czynnych naukowców. Z ustaleń Reutersa wynika, że decyzje Trumpa dotyczą zwłaszcza instytucji zajmujących się środowiskiem, zasobami naturalnymi oraz zdrowiem publicznym. W środowisku naukowym pojawiają się poważne obawy, że Trump będzie prezydentem realizującym swoją "politykę naukową", która będzie miała tyle wspólnego z nauką co "polityka historyczna" z historią. Badania nad szczepionkami mogą być zatrzymane bo "wszechwiedzący" Prezydent nie wierzy w szczepionki (bo powodują autyzm u zdrowych dzieci, jak wynika z pewnego tweeta Trumpa). Ochrona środowiska naturalnego może przeszkadzać środowisku biznesowemu, z którym Trump jest bardzo mocno związany. To samo środowisko chciałoby mieć komfort nieprzejmowania się zdrowiem publicznym. 

Nadella i Brin to imigranci

Naukowcy są poddenerwowani, natomiast firmy technologiczne zaczynają wyrażać otwarty sprzeciw. Trump naraził się im wydając dekret wstrzymujący na 90 dni wydawanie wiz obywatelom 7 krajów muzułmańskich. To posunięcie wywołało m.in. protesty na lotniskach, ale zareagowała także branża technologiczna, która nie od dziś wyraża poparcie dla rozluźnienia polityki imigracyjnej.

protesty - Trump
fot. tani.P (CC BY-SA 2.0)

Firma Google oświadczyła, że dekret Trumpa uderza w pracowników Google oraz ich rodziny, a także tworzy bariery w sprowadzaniu nowych talentów. Szef Apple Tim Cook również podkreślił, że jego firma wierzy w duże znaczenie imigracji dla dalszego rozwoju. Microsoft także przyznał, że dekret ma wpływ na jego pracowników związanych z krajami, których dotyczą ograniczenia. Szef Microsoftu - Satya Nadella - nie omieszkał przypomnieć, iż sam jest imigrantem. Oświadczenia firm znajdziecie m.in. w BuzzFeed

Do osób protestujących na lotnisku w San Francisco dołączył Sergey Brin, imigrant i współzałożyciel Google. Brin podkreślał, że protestuje osobiście a nie jako przedstawiciel Google. Niemniej jego udział w protestach nie mógł być niezauważony.  

Prezydenta USA delikatnie skrytykował także Elon Musk, założyciel SpaceX i Tesla Motors. Należy tu przypomnieć, że Musk został jednym z doradców Trumpa, choć krytykował go nawet wcześniej. 

Musk stwierdził, że decyzja dotycząca imigrantów "nie jest najlepszym sposobem odpowiadania na wyzwania kraju", a ponadto uderzyła ona w osoby, które wspierają Stany Zjednoczone i nic złego nie zrobiły. 

Elon Musk - tweet

Firmy technologiczne postanowiły też głosować swoimi portfelami, a są to przecież grube portfele. Lyft zapowiedział przekazanie 1 mln dolarów na organizację American Civil Liberties Union (ACLU), która walczy i prawa człowieka i ma zamiar aktywnie przeciwdziałać najnowszym pomysłom Trumpa. Lyft wpisał się w trend, który prawdopodobnie uruchomił Chris Sacca, wczesny inwestor Twittera. Zapowiedział on zamiar przekazywania darowizn dla ACLU i najwyraźniej zainspirował do tego innych.

 

Zobacz także:

Celebrytyzacja polityki w Stanach Zjednoczonych

"Książka Andrzeja Grabarczuka sytuuje się na przecięciu kilku dyscyplin: kulturoznawstwa, medioznawstwa oraz politologii (ujmującej zjawiska marketingu politycznego). Jej tematem są zaś wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych, a więc wydarzenie szczególne w świecie globalnej polityki, ogniskujące nie tylko uwagę Amerykanów, ale, można powiedzieć bez wielkiej przesady, całego świata.*

Permanentna kampania wyborcza?

Można spotkać się z opiniami, że Trump tak naprawdę niczego nie zakazał i jego dekrety (te dotyczące grantów i te dotyczące imigracji) mają charakter tymczasowy. Niemal każdy Prezydent USA zaczynał urzędowanie od wstrzymywania pewnych inicjatyw, aby dać sobie czas na zorientowanie się w sytuacji. Niemniej amerykańscy obywatele już teraz korzystają z okazji by pokazać co o tym myślą. Czas pokaże, czy decyzje z dekretów będą naprawdę tymczasowe, czy też staną się elementem długofalowej polityki Trumpa. 

Kneblowanie ust pracownikom EPA pokazuje jedno - Trump wprowadza swoją politykę i jednocześnie dba o duszenie krytyki. Zachowuje się tak, jakby kampania wyborcza tak naprawdę się nie skończyła, choć teraz Trump jest nie tylko kandydatem. Jest urzędującym Prezydentem mającym w ręku określone prawne instrumenty. 

Te zjawiska znamy także z polskiego podwórka. Być może musimy przywyknąć do tego, że współczesna polityka będzie funkcjonować w warunkach "permanentnej kampanii wyborczej". To niestety oznacza manipulowanie informacjami na ogromną skalę i to zarówno ze strony władzy jak i opozycji. To co nazywaliśmy "społeczeństwem informacyjnym" może skończyć jako "społeczeństwo dezinformacyjne", a takie społeczeństwo będzie musiało drogo zapłacić zanim nauczy się czegoś na własnych błędach... a właściwie na błędach władzy i opozycji.  

Czytaj także: Donald Trump wycofał USA z umowy TPP. Postawi na porozumienia dwustronne

* - Linki afiliacyjne. Kupując książki poprzez te linki wspierasz funkcjonowanie redakcji Dziennika Internautów.


Aktualności | Porady | Gościnnie | Katalog
Bukmacherzy | Sprawdź auto | Praca


Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.

              *              



Ostatnie artykuły:





fot. Freepik




fot. Freepik



fot. DALL-E