Apple Facebook Google Microsoft badania bezpieczeństwo patronat DI prawa autorskie serwisy społecznościowe smartfony

Czy burza wokół ACTA to naprawdę bunt młodych?

30-01-2012, 12:09

Media, opisując zamieszanie wokół ACTA, często wspominały o młodych ludziach. Najnowszy numer znanego tygodnika nazwał to zamieszanie buntem młodych. Warto jednak przypomnieć, że polscy internauci to ludzie bardzo różni, nierzadko zbliżający się do wieku średniego. Ta heterogeniczność grupy internautów jest czymś, co warto podkreślić.

"Rząd chciał podpisać jakiś dokument, to się młodzi zbuntowali" - tymi słowami można podsumować doniesienia "tradycyjnych" mediów dotyczące zamieszania wokół ACTA. We wstępniaku do najnowszego numeru Wprost Tomasz Lis pisze, że Młodzi mówią władzy: nie jesteście w stanie zrobić dla nas nic, więc przynajmniej odpieprzcie się od naszych komputerów. To ruch odrzuconych przez państwo, którzy teraz sami je odrzucają.

Wprost sugeruje też, że bunt wobec ACTA to bunt wobec ataku na styl życia młodych, ale to naprawdę młodych ludzi. Czy na pewno? O jak młodych ludziach mówimy?

W Dzienniku Internautów niejednokrotnie zwracałem uwagę na to, że media tradycyjne znacznie upraszczają zjawiska dotyczące internetu i wytwarzają dziwne stereotypy. Media tradycyjne wciąż wierzą, że z komputerów korzystają głównie nastolatkowie i studenci. Media tradycyjne wciąż wierzą, że istnieje jakieś dobrze zorganizowane, mroczne "środowisko internautów". Ja natomiast powtarzam i powtarzał będę, że bardzo różni ludzie korzystają z internetu dla bardzo różnych celów, a działania internautów są tożsame z działaniami obywateli.

Czytaj: "Akcje internautów" to akcje obywateli. Nie inaczej

Przyznam, że osobiście nie znam ani jednego nastolatka zainteresowanego tematem ACTA. Znam natomiast kilku ludzi, których ten temat bardzo interesuje i czasem szczerze oburza. Zaliczają się do nich:

  • 38-letni prawnik,
  • 45-letni nauczyciel,
  • 40-letni przedsiębiorca,
  • 40-letni dziennikarz,
  • 32-letnia nauczycielka,
  • 51-letni inżynier.

Te osoby można nazwać "młodymi", ale warto zwrócić uwagę, iż nie są to nastoletnie dzieciaki, jak zdają się sugerować niektóre media. Nie są to "dzieci Facebooka" ani nawet "dzieci neostrady". Nie są to studenci, którzy w pewne akcje angażują się ideowo i mają na to sporo czasu.

Wymienieni przeze mnie ludzie wykształcili się i od kilku lat pracują zawodowo na odpowiedzialnych stanowiskach. Niektórzy z nich mają dzieci. To dorośli, świadomi obywatele. Co istotne, są to osoby o zróżnicowanych poglądach politycznych, pochodzący z bardzo różnych grup społecznych, mający bardzo różne zainteresowania i różne style życia. 

Oczywiście wszystkich tych ludzi coś łączy. Wszyscy korzystają z internetu, ale (powtórzę się) nie są to "dzieci Facebooka". Niektóre z tych osób pamiętają początki internetu w Polsce. W ogóle powinno się pamiętać, że internet funkcjonuje od dawna i zmienia się od lat na naszych oczach. To powoduje także podziały wśród internautów. Dla jednych głównym narzędziem komunikacji jest e-mail, inni wolą komunikatory i serwisy społecznościowe. Jedni grają na FICS, inni znają tylko Kurnik.

Wśród tych znanych mi osób są dwie, o których wiem, że nie pobierają z internetu muzyki i filmów, a mimo to są przekonane o szkodliwości ACTA. Nie trzeba być piratem, aby sprzeciwiać się ACTA.

To, co widać, i to, co jest...

Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że gdy protesty przeciwko ACTA nasiliły się, na ulicę wyszło wielu młodych ludzi. Wielu młodych ludzi krzyczało głośno... to jednak nie znaczy, że sprzeciw wobec ACTA ma związek z konkretną grupą wiekową i konkretnym stylem życia. Wśród przeciwników ACTA znajdziemy 51-letniego inżyniera i 17-letniego licealistę. Tych ludzi, dzieli ogromna przepaść w obszarze stylu życia, pozycji społecznej, wiedzy i nawet zrozumienia tematu ACTA.

Myślę też, że to nie "dzieci Facebooka" utworzyły organizacje pozarządowe, które angażowały się w krytykowanie ACTA. To nie "dzieci Facebooka" wystosowały wniosek o udostępnienie informacji publicznej. To nie "dzieci Facebooka" pisały ekspertyzy dotyczące wpływu ACTA na innowacyjność.

Co zatem kryje się za tym buntem przeciw ACTA? Jakie jest jego drugie dno? Kto tym steruje? Kto pociąga za sznurki? Jaka jest tajemnica "pospolitego ruszenia"?

Nie musi być drugiego dna. Po prostu wielu ludziom może naprawdę zależeć na nieskrępowanym internecie. Ponadto wielu ludziom zależy też na tym, aby rząd uczciwie informował o swoich działaniach. ACTA to porażka demokracji, a walka z ACTA jest próbą przypomnienia, że władza w państwach demokratycznych należy do narodu. Tylko tyle i... aż tyle.

Czytaj: ACTA zdominowała wszystkie media


Aktualności | Porady | Gościnnie | Katalog
Bukmacherzy | Sprawdź auto | Praca

              *