Apple Facebook Google Microsoft badania bezpieczeństwo patronat DI prawa autorskie serwisy społecznościowe smartfony

Cyberataki na Koreę Południową były jedynie ćwiczeniem

06-07-2011, 07:02

Taki wniosek płynie z analizy firmy McAffee, która zbadała ataki na rządowe serwery Korei Południowej, które miały miejsce w 2009 i 2011 roku. Czy był to wstęp do prawdziwej cyberwojny między państwami?

W lipcu 2009 i marcu 2011 roku doszło do dwóch cyberataków na rządowe serwisy internetowe Korei Południowej. Do dzisiaj nie wiadomo, kto ostatecznie za nimi stał. Podejrzenia skierowane zostały na Koreę Północną, oficjalnie jednak Seul tego nie przyznawał, by nie zaogniać, i tak bardzo napiętych, stosunków z Pjongjangiem. Teraz jednak, zajmująca się bezpieczeństwem komputerów, firma McAffee poinformowała, że jej zdaniem to właśnie Korea Północna stoi za tymi incydentami.

>> Czytaj także: Sony: Chroniliśmy własność intelektualną. Nie wszystkim się to podobało.

Wnioski takie wysnute zostały na podstawie analizy złośliwego oprogramowania, jakie w marcu br. zostało wykorzystane, by przeprowadzić atak typu DDoS. Rządowe strony zostały zalane próbami połączeń, co sprawiło, że nie były w stanie poradzić sobie z ich obsługą i w efekcie przestały działać. McAffee jest zdania, że ataki te były znacznie groźniejsze niż w przypadku tych przeprowadzanych przez Anonymous czy LulzSec, które miały raczej charakter protestu.

Incydenty w Korei Południowej miały być sprawdzianem możliwości prowadzenia cyberwojny - uważają eksperci amerykańskiej firmy. Cyberprzestępcy mieli "zbudować" armię komputerów, które wykorzystali do zarażenia zdrowych komputerów za pośrednictwem popularnego serwisu do dzielenia się plikami.

Sonda
Czy czeka nas cyberwojna?
  • tak
  • nie
  • trudno powiedzieć
wyniki  komentarze

McAffee twierdzi ponadto, że atakujący próbowali za wszelką cenę zamaskować swoje działania, by utrudnić ich identyfikację. 10 dni po ataku oprogramowanie miało wydać polecenie zniszczenia komputerów, co jest działaniem dość rzadkim. Ktoś zadał sobie więc bardzo wiele trudu, by ukryć swoje działania. W przypadku zwykłego protestu atakującym raczej by zależało na tym, by ujawnić swoją tożsamość.

>> Czytaj także: Cyberatak na MFW

Wydawać by się mogło, że konflikt w cyberprzestrzeni wisi na włosku. Żadne z państw oficjalnie nie przyznaje się do ataków na inne, jednak wiele się wirtualnie zbroi. Powstają specjalne agendy i jednostki policji odpowiedzialne za walkę z cyberprzestępczością. Wzmacniane są zabezpieczenia instytucji rządowych i międzynarodowych.

Państwa, które potencjalnie mogłyby stać się atakującymi, zdają sobie doskonale sprawę, że możliwe jest wyrządzenie ogromnych szkód, zwłaszcza gospodarczych, z wykorzystaniem odpowiedniego oprogramowania. Jest to także metoda o wiele tańsza od tradycyjnego konfliktu zbrojnego. Niemniej jednak pamiętać należy, że Stany Zjednoczone zapowiedziały odwet militarny w przypadku, gdy cyberataki wyrządzą fizyczne szkody.

>> Czytaj więcej: Cyberbezpieczeństwo ważne dla amerykańskiej dyplomacji


Aktualności | Porady | Gościnnie | Katalog
Bukmacherzy | Sprawdź auto | Praca


Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.

              *              



Ostatnie artykuły:

fot. HONOR








fot. Freepik



fot. ING