Apple Facebook Google Microsoft badania bezpieczeństwo patronat DI prawa autorskie serwisy społecznościowe smartfony

Błąd w tłumaczeniu CETA nie wymaga tylko poprawki. Zaapeluj do Beaty Szydło by sprawdzono tekst wzorca umownego!

20-10-2016, 09:34

W polskim tłumaczeniu CETA znalazł się błąd merytoryczny. Podważa to wiarygodność całego tłumaczenia i tych wszystkich polityków, którzy zapewniali o dogłębnej znajomości porozumienia. Jakość tekstu CETA ma znaczenie o tyle, że CETA nie jest umową lecz wzorcem umownym!

Umowa CETA wzbudza kontrowersje, ale linia podziału między zwolennikami i przeciwnikami przebiega inaczej niż zwykle w polskim społeczeństwie. Partia rządząca wspiera CETA, natomiast po stronie przeciwników znaleźli się zarówno przeciwnicy jak i polityczni sympatycy partii rządzącej. W niedawnych protestach lewica wyszła na ulicę z prawicą i dotyczyło to nawet skrajnych przedstawicieli obu grup.

Błąd merytoryczny w tłumaczeniu CETA

Politycy partii rządzącej sugerują obecnie, że społeczeństwo nie rozumie umowy i ulega nieuzasadnionym "mitom". Tymczasem politycy? Oni uważają się za bezbłędnych i rzeczowych ekspertów niepodatnych na manipulacje. I niestety teraz ten obraz został zepsuty bo w Polskim tłumaczeniu CETA znalazł się błąd.

Błąd w tłumaczeniu ma charakter merytoryczny. W angielskiej wersji CETA znajduje się następujący zapis. 

ARTICLE 25.2 Dialogue on Biotech Market Access Issues (...)
2. The Parties also note the importance of the following shared objectives with respect to cooperation in the field of biotechnology:
(a) to exchange information on policy, regulatory and technical issues of common interest related to biotechnology products, and, in particular, information on their respective systems and processes for risk assessments for decisionmaking on the use of genetically modified organisms;
(b) to promote efficient sciencebased approval processes for biotechnology products;
(c) to cooperate internationally on issues related to biotechnology, such as low level presence of genetically modified organisms; and
(d) to engage in regulatory cooperation to minimise adverse trade impacts of regulatory practices related to biotechnology products.

Ten przepis wyraźnie mówi, że zamiarem twórców porozumienia jest współpraca regulacyjna w celu zminimalizowania negatywnych skutków handlowych praktyk regulacyjnych dotyczących produktów biotechnologicznych. Tymczasem w wersji polskiej można było przeczytać. 

2. Strony dostrzegają również znaczenie następujących wspólnych celów odnoszących się do współpracy w dziedzinie biotechnologii:
(...)
c) międzynarodowej współpracy w zakresie kwestii związanych z biotechnologią, takich jak niewielka obecność organizmów zmodyfikowanych genetycznie; oraz
d) uczestnictwa we współpracy regulacyjnej mającej na celu minimalizację niekorzystnego wpływu wymiany handlowej na praktyki regulacyjne związane z produktami biotechnologicznymi.

Tłumaczenie jest ewidentnie błędne i stanowi to pewien problem. Problem większy niż może się początkowo wydawać.

Będzie poprawka, ale czy to wystarczy?

Polska Agencja Prasowa już się dowiedziała, że Komisja Europejska łaskawie poprawi ten błąd w tłumaczeniu (zob. CETA: Czy rząd wie, którą umowę chce podpisać). Może się wydawać, że problem zostaje rozwiązany, ale spójrzmy na pewne fakty. 

  1. Umowa CETA ma ponad 1600 stron. Czy ktoś może zagwarantować, że nie ma żadnych innych błędów czy nieścisłości w tłumaczeniach?
  2. Polscy politycy już wcześniej wyrazili poparcie dla CETA. Którą wersję popierali? Polską czy angielską? 
  3. Dlaczego politycy popierający CETA nie zauważyli błędu jako pierwsi? Przecież występowali oni z pozycji bezbłędnych ekspertów, którzy znają to porozumienie jak własną kieszeń! 
W świetle tych pytań samo poprawienie błędu nie wydaje się wystarczającą reakcją na błąd w tłumaczeniu. Trzeba zrobić coś więcej. 

Potrzebna analiza całego tekstu

Problem jest teraz podnoszony przez inicjatywę Akcja Demokracja, która skierowała list otwarty do premier Beaty Szydło. W tym liście obywatele zażądali "by wyjaśnić, jak doszło do tego karygodnego błędu, a także gruntownej analizy tłumaczenia reszty tekstu umowy pod kątem podobnych przekłamań".

Przyznajmy, że to żądanie jest rozsądne. Tekst CETA został opublikowany dawno temu, ale błąd w tłumaczeniu znalazł się "za pięć dwunasta". Nie ma w tym nic dziwnego gdyż tekst jest bardzo obszerny i nawet najlepsi eksperci potrzebują całych miesięcy na jego analizę. Niestety niektórzy politycy czują się lepsi niż eksperci - przyjmują tekst bezkrytycznie i w wielu przypadkach nawet bez czytania. Powiedziano im, że tak należy robić. W rzeczywistości ciężar rzetelnej analizy tego tekstu spada na społeczeństwo, czyli na ludzi, którzy będą ponosić wszystkie konsekwencje umowy CETA, ale których nikt teraz nie słucha. 

Jeśli również uważacie, że powinno się przeanalizować tę umowę raz jeszcze przed podpisaniem, wejdźcie na stronę Akcja Demokracja i podpiszcie list otwarty

CETA to nie jest umowa. To wzorzec umowny

Postawa polityków popierających CETA wynika z naczelnego problemu związanego z umowami ACTA, CETA, TTIP czy TISA. To nie są umowy tylko wzorce umowne. Różnica jest ogromna. 

Prawdziwa umowa jest wtedy, gdy różne strony negocjują o każdym punkcie zawieranego porozumienia. Wzorzec umowny jest natomiast przygotowanym przez "ekspertów" papierkiem do podpisania, na który możesz się zgodzić lub nie. 

Wzorce umowne przyjęły się na rynku konsumenckim. Tak naprawdę nikt z nas nie zawiera umowy z bankiem lub operatorem telefonii komórkowej. Najczęściej nie możemy dyskutować z punktami umowy, którą pracownik banku lub salonu podsuwa nam do podpisania. Możemy tylko podpisać wzorzec umowny albo wyjść. Taki sposób zawierania "umowy" daje pewną przewagę przedsiębiorcy, bo to on i tylko on ustala reguły gry. Wzorce umowne byłyby idealnym narzędziem do oszukiwania ludzi gdyby nie chroniły nas prawa konsumenckie i urzędy takie jak UOKiK czy UKE. Nawet pomimo istnienia tych urzędów i ustaw "ochronnych", prawa konsumentów są naruszane każdego dnia. To pokazuje jak w praktyce działają wzorce umowne.

CETA też jest wzorcem umownym, ale takim w skali mega, dla polityków. Niestety nie ma żadnego mega-UOKiKu, który sprawdziłby uczciwość tej umowy. Dokument został wypracowywany przez grupę ekspertów-negocjatorów. Następnie podsuwa się go do podpisania tym, którzy reprezentują całe społeczeństwa. Wielu z tych polityków zachowuje się dokładnie tak, jak przeciętny konsument wchodzący do salonu operatora, albo do banku. Podpisuje coś, bo obiecano mu same korzyści. 

Gdyby CETA miała się stać prawdziwą umową to tekst CETA należałoby poddać dalszym negocjacjom z udziałem strony społecznej. Organizacje "watchdogowe" powinny mieć możliwość nie tylko "poszczekać", ale powinny móc zmienić konkretne, pojedyncze zapisy. Negocjacje powinny być jawne i dokumenty z tych negocjacji powinny być publikowane. Jeśli coś takiego się nie stanie, nie możemy nazywać CETA "umową". 

Czytaj: Więcej o CETA w Dzienniku Internautów


Aktualności | Porady | Gościnnie | Katalog
Bukmacherzy | Sprawdź auto | Praca


Artykuł może w treści zawierać linki partnerów biznesowych
i afiliacyjne, dzięki którym serwis dostarcza darmowe treści.

              *              



Ostatnie artykuły:

fot. HONOR








fot. Freepik



fot. ING